[Zwrotka 1]
Jestem, królem szczurów, na głowę zaciągam kaptur
Nie wiem jak mam na imię ani ile mam lat już
Wiatru szukam w polu, nie wiem skąd się tu wziąłem
Zapomnij o tych bajkach typu osinowy kołek
Kanały są mym domem, jestem tu jakby władcą
Nade mną współczesne miasto, ludzki zgiełk i natłok
Jedyne co mnie tu trzyma to słoneczne światło
Dziecko nocy, Bela Lugosi, noc moją matką
Mam apetyt jak raptor, na polowanie ruszam
Twoje serce jak metronom wybija rytm w mych uszach
Czasem lubię się w nie wsłuchać, złapać zapach na wietrze
Aż kredowo-białą skórę, przeszyją na wylot dreszcze
Ze zmierzchem nie mam nic wspólnego, to gówno pomiń
Zamiast dziurek w szyi, wyrywam japy wielkości dłoni
Moje, kły to szpony, mam silne szczęki ponoć
Zgniotę twoją grdykę, jak imadło miękki owoc
Płynie, z tętnic potok, bicie serca zwalnia
Celebrując każdą krople, siorbiąc spijam szkarłat
Ciemno krwisty szampan, życiodajne chianti
Pasożyt, pijawka, lepiej znany jako wampir
[Refren]
Znam ludzkie nawyki, nie jestem tu od dziś
Patrze na ciebie przez okno kiedy śpisz
I nic oprócz krwi, nie wyciszy mego głodu
Wampir, król szczurów, ukryty w mroku
Znowu czuje pragnienie i wyruszam żeby pić
Patrze na ciebie przez okno kiedy śpisz
I nic oprócz krwi, nie wyciszy mego głodu
Wampir, król szczurów, ukryty w mroku
[Zwrotka 2]
Ludzka rasa, jest dla mnie niczym więcej niż prowiantem
Jak karpie przed wigilią, dogorywające w wannie
Jeśli chodzi o głód to nie mam żadnych barier
Możesz mieć kiłę, rzeżączkę lub malarie
Nakarmię tobą armie szczurów, lubią podroby
Będą srały twoim ścierwem, przez kolejne cztery doby
Z uśmiechem jak krokodyl nawet chować się nie muszę
Nie zwrócisz na mnie uwagi, jadąc w nocnym autobusie
Co to za durne wymysły, wampir z aparycją geja
W brudnych szmatach jak bumelant chodzę garbiąc się jak hiena
W tych ponurych alejach, idealnie w tło się wkleja
Mam w sobie sumienia, co życiowej pasji denat
ściemnia się powoli, słońce schodzi coraz niżej
Spotkałem kiedyś typa który zasłaniał się krzyżem
Udawałem że krzyczę, że mam w sercu dziwne kłucie
Po czym tak zacząłem brechtać, że mi gość prawie uciekł
Znam uczucie strachu, nie myśl że nie umiem cierpieć
O mojej samotności nie śnił nawet młody Werter
I tylko Santa Muerte, obserwuje mnie gdy krocze
Z wierną armią szczurów, poprzez niespokojne noce
[Refren]
[Zwrotka 3]
Zakradam się nocą do twej spokojnej kołyski
Odtworzymy razem scenę z Blade'a, krwawy prysznic
Na kłach mam jakby sok z wiśni, i błysk w oku
Dwanaście razy na roku powtarzam, trzydzieści dni mroku
Kałuże krwi w oku, mój świat jest piękny
Gasze chore pragnienie, pijąc bezpośrednio z tętnic
Zęby jak Baraka, ostre jak ostrza kata
Zapapram je w tobie na głodzie, jak Wilków Wataha
Zapada, powoli noc świecą już sodowe lampy
Nucę szanty, płynąc przez karmazynowy Atlantyk
Wampir, Chlam posokę, krwiożerczy mam popęd
Fejm się zgadza, pisał o mnie Bram Stoker
Człowiek, ze mnie żaden, chodź bliskie jest to co ludzkie
Widziałem wielkie bitwy, spalone miasta, destrukcje
Jestem ludzkim produktem, chodź bliżej mi do zwierzęcia
Człowiek boi się śmierci, chodź żyje w jej objęciach
Widziałem śmierć od ścięcia, widziałem też powolną
Widziałem jak mordercy dzieci wychodzą na wolność
Widziałem ogrom zniszczeń, jakie wyrządził człowiek
Zanim ocenisz moją historie, przyjrzyj się swojej [Tekst - Rap Genius Polska]