Słoń (PL) - Król szczurów lyrics

Published

0 338 0

Słoń (PL) - Król szczurów lyrics

[Zwrotka 1] Jestem, królem szczurów, na głowę zaciągam kaptur Nie wiem jak mam na imię ani ile mam lat już Wiatru szukam w polu, nie wiem skąd się tu wziąłem Zapomnij o tych bajkach typu osinowy kołek Kanały są mym domem, jestem tu jakby władcą Nade mną współczesne miasto, ludzki zgiełk i natłok Jedyne co mnie tu trzyma to słoneczne światło Dziecko nocy, Bela Lugosi, noc moją matką Mam apetyt jak raptor, na polowanie ruszam Twoje serce jak metronom wybija rytm w mych uszach Czasem lubię się w nie wsłuchać, złapać zapach na wietrze Aż kredowo-białą skórę, przeszyją na wylot dreszcze Ze zmierzchem nie mam nic wspólnego, to gówno pomiń Zamiast dziurek w szyi, wyrywam japy wielkości dłoni Moje, kły to szpony, mam silne szczęki ponoć Zgniotę twoją grdykę, jak imadło miękki owoc Płynie, z tętnic potok, bicie serca zwalnia Celebrując każdą krople, siorbiąc spijam szkarłat Ciemno krwisty szampan, życiodajne chianti Pasożyt, pijawka, lepiej znany jako wampir [Refren] Znam ludzkie nawyki, nie jestem tu od dziś Patrze na ciebie przez okno kiedy śpisz I nic oprócz krwi, nie wyciszy mego głodu Wampir, król szczurów, ukryty w mroku Znowu czuje pragnienie i wyruszam żeby pić Patrze na ciebie przez okno kiedy śpisz I nic oprócz krwi, nie wyciszy mego głodu Wampir, król szczurów, ukryty w mroku [Zwrotka 2] Ludzka rasa, jest dla mnie niczym więcej niż prowiantem Jak karpie przed wigilią, dogorywające w wannie Jeśli chodzi o głód to nie mam żadnych barier Możesz mieć kiłę, rzeżączkę lub malarie Nakarmię tobą armie szczurów, lubią podroby Będą srały twoim ścierwem, przez kolejne cztery doby Z uśmiechem jak krokodyl nawet chować się nie muszę Nie zwrócisz na mnie uwagi, jadąc w nocnym autobusie Co to za durne wymysły, wampir z aparycją geja W brudnych szmatach jak bumelant chodzę garbiąc się jak hiena W tych ponurych alejach, idealnie w tło się wkleja Mam w sobie sumienia, co życiowej pasji denat ściemnia się powoli, słońce schodzi coraz niżej Spotkałem kiedyś typa który zasłaniał się krzyżem Udawałem że krzyczę, że mam w sercu dziwne kłucie Po czym tak zacząłem brechtać, że mi gość prawie uciekł Znam uczucie strachu, nie myśl że nie umiem cierpieć O mojej samotności nie śnił nawet młody Werter I tylko Santa Muerte, obserwuje mnie gdy krocze Z wierną armią szczurów, poprzez niespokojne noce [Refren] [Zwrotka 3] Zakradam się nocą do twej spokojnej kołyski Odtworzymy razem scenę z Blade'a, krwawy prysznic Na kłach mam jakby sok z wiśni, i błysk w oku Dwanaście razy na roku powtarzam, trzydzieści dni mroku Kałuże krwi w oku, mój świat jest piękny Gasze chore pragnienie, pijąc bezpośrednio z tętnic Zęby jak Baraka, ostre jak ostrza kata Zapapram je w tobie na głodzie, jak Wilków Wataha Zapada, powoli noc świecą już sodowe lampy Nucę szanty, płynąc przez karmazynowy Atlantyk Wampir, Chlam posokę, krwiożerczy mam popęd Fejm się zgadza, pisał o mnie Bram Stoker Człowiek, ze mnie żaden, chodź bliskie jest to co ludzkie Widziałem wielkie bitwy, spalone miasta, destrukcje Jestem ludzkim produktem, chodź bliżej mi do zwierzęcia Człowiek boi się śmierci, chodź żyje w jej objęciach Widziałem śmierć od ścięcia, widziałem też powolną Widziałem jak mordercy dzieci wychodzą na wolność Widziałem ogrom zniszczeń, jakie wyrządził człowiek Zanim ocenisz moją historie, przyjrzyj się swojej [Tekst - Rap Genius Polska]

You need to sign in for commenting.
No comments yet.