Przyzwyczajam się że jest wszędzie wsiąka mi w skórę Mam na wargach i oddycham nim bywa że potrzebuje Pluję jadem i brudem gdy rozmawiam z ludźmi Jedni to rozumieją drudzy woleli by mnie opuścić Czujesz to idąc nocą stary miastem jadąc nocnym Inni pomyślą że jestem prosty oni odwrócą się pogardą I tak pobrudzą ręce dla cyfry zanim pomyślą ze nie warto Bywalec dworcowy ściska mnie wdzięczny za szluge i bułkę Nie odepchnę go choć wygląda obskurnie Przez parę godzin nie musi buszować w śmieciach I z miedzy zaplutych kostek brukowych wydłubywać kiepa Gdy pale tą szluge na spółe z dworcowym żulem to czuję Spojrzenia ludzi których nie umiem zrozumieć Brud mam w myślach na języku i na rękach Sam wniosłem go do życia na podeszwach Brud brud jest wszędzie brud Każdy ma tu brudne sumienie i brudne ręce Brud brud wdziera się do krwi i myśli Przez ten brud nikt tu nie jest czysty Brud brud jest wszędzie brud Każdy ma tu brudne sumy i brudne ręce Brud brud wdziera się do krwi i myśli Przez ten brud nikt tu nie jest czysty Zapomniane zaułki są jak miny albo kwiaty Uwierz że żebracy są czasem mili jak kamraci Możesz poznać twarz miasta prawie każdej nocy Musisz mieć charakter po nim tak jak masz po matce oczy Lublin rymuje się nie tylko z brudny Na końcu wersu mogę o nim w pisać dumny O sobie też jeden z niewielu który to powiedział Nie jesteśmy nie z tej epoki jak blat silvera Widzę mniej wrzutów które kiedyś obstawiały ściany Więcej tagów ekip których nawet nie znam z nazwy To we mnie żyje mój charakter wpada w ciemne barwy Częściej omijam tych których zaczyna to martwić Zatrułeś brudem kilkoro z bliskich ci ludzi Tak jak ty mam to we krwi mówię o tym bez obłudy Brud mam w myślach na języku i na rękach Sam wniosłem go do życia na podeszwach Brud brud jest wszędzie brud Każdy ma tu brudne sumy i brudne ręce Brud brud wdziera się do krwi i myśli Przez ten brud nikt tu nie jest czysty Brud brud jest wszędzie brud Każdy ma tu brudne sumy i brudne ręce Brud brud wdziera się do krwi i myśli Przez ten brud nikt tu nie jest czysty Na Ruskiej kolor i tłok ciężko przejść Idąc tędy nocą myślę jak oni się mieszczą w dzień Czwartkowi biznesmeni zostawiają brud po sobie Niejeden przechodząc tędy otworzył by do nich ogień Wkurwia cię nie tylko bajzel sodoma i gomora Część studentów medycyny też byś zagazował Przez ten brud i nienawiść coś nas odrzuca Osadza się na sercu jak dym w płucach Czerwoni sekretarze dali nam kiedyś osiedla marzeń Szkoda że fundamenty pod nie są tu za słabe Plączą mi się nogi ale muszę iść schodami Bo sąsiad znowu popił i żołądek nie dał rady Krew na klatce pewnie rano ktoś to wytrze Jeśli cokolwiek widziałeś lepiej milczeć Nasze życiorysy brudne ale nigdy kurzem niepokryte Pamieć o nas nie zginie jak miasto i ulice