[Zwrotka 1: Zkibwoy] Po pierwszym maja spierdala stąd każdy Cel forsa, środek Szkocja, Irlandia, Stany Hiszpania, Szwaby, weź mapę i wylosuj Brytania, Mały też kładł łapę na losu dupę I spytaj go czy przywiózł sosu kupę Chuj trafił tą próbę, szanuj tych kotów tupet Patrzę na ziomków, niewielu ma fart z tą opcją Wszyscy poszli na ten hardcore boso Jeden wsiadł w samolot, nie bardzo pewien dokąd Wrócił po dwóch tyglach, nie pytaj go czy wporzo Mój kuzol, dla którego zawsze dobre słowo Miał obcykany język, umiał w ogóle sporo Ponoć wiedza się przydaje jak wiara tam A ja wierzyłem w niego, że się postara tam I że wygra to, w przeciwieństwie do reszty Zamiast zarabiać hajs, on się starał tam przeżyć Wyjebało go to całe sztuczne biuro I na nieświadomce zafundował ucztę chujom I tyle z tego, teraz docenia ten komfort Że ma co szamać i mimo wszystko jest oko A blokom, w których mieszka codziennie daje uśmiech Mimo, że są brudne i niby śmierdzi tu chujem A u mnie, znaczy u nas to samo co zwykle Hajs robią tu na skunach, perfumach, tak styknie Młody, Kaski i Pula wrócili akurat właśnie Zapierdalali na jakiejś kumasz farmie Puzon przywiózł sobie dobrą Nokię i Playstona Mają trochę sosu na konopie i aromat Siedzą teraz w domach, przy magnetofonach Tak czy siak, wiesz o co chodzi ziomal Chociaż każdy jak spytasz, spierdoliłby natychmiast Nawet jak raz utopił, nie chce się przyznać [Refren: Zkibwoy] (x4) To od zawsze było z tych osiedli, do nich z powrotem Tak to jest z czasem, każdy goni flotę, goni fokę Tysiące mil, tej pogoni za hajsem Maluch, Zkibwoy, to gówno jest nasze [Zwrotka 2: Maluch] Każdy goni za czymś, mówię tu o tych ambitnych Niejeden z nich jeszcze niedawno chciał być kimś Niejednemu słodki życia się styl śnił A każdy sen kończy się zwykle z rana Ta rzeczywistość nie jest oklepana Bloki, ławki, beton, osiedle, klatki Co cię tu trzyma? Przestań, żyć zacznij Masz psie okazję, skorzystaj, bo przecież Jak nie tu, to tam żyć będziesz lepiej Jedź i Bóg z tobą i jak Bóg dał pretekst A jak już tam będziesz to napisz mi w liście Jak bardzo ciężkie jest uczciwe życie A ja PPT Punkownia, serw Nielegalnych dem, łysy i ciągle w dresie Przed mikrofonem, mając pustą kieszeń Ja tu zostaję, tu jest moje miejsce Jutro wyklepię, o kilka stów więcej Jutro będzie lepiej, tego pewien jestem Się napierdolę i pewnie coś jeszcze A może skończę z tym kurewstwem wreszcie i Coś w końcu odłożę, by w końcu coś mieć, nie? Narko, alko w kurwę szmalu wciąż brnie, ej Bez srania w gacie, kładąc łapy na papier Mam dwóch przyjaciół i trzech braci, łapiesz? Każdy z nich mi bliski, choć inny z pizdy Każdy z nich już poznał smak życia prawdziwy Swój pierwszy odcisk za hajs uczciwy Rozczarowanie po pierwszej wypłacie Na chuj narzekasz, tu w państwie już jest tak Masz jeszcze wybór zostać lub wyjechać W końcu Ty sam podejmujesz decyzję Żyć za uczciwe, z daleka od domu Lub nielegalnie w kraju pełnym hardkoru Sam wybierz typie, to twoje życie Sam dobrze wiesz, tu serce szybciej bije Dzisiaj czy jutro, przeważnie za czyjeś Dzisiaj czy jutro, tak właśnie tu żyję