Niektórzy z młodszych fanów Tedzika mogą nie pamiętać słynnego filmiku, w którym Rychu Peja odwołuje jego koncert w warszawskim Fonobarze, jak i całej serii udaremnionych występów w Poznaniu. Do niedawna mogłoby się wydawać, że bramy stolicy Wielkopolski pozostaną dla Tedego permanentnie zamknięte. Szef NWJ pokusił się nawet o specjalny transport dla fanów z Poznania na jego koncert w Warszawie. W marcu br. pojawiła się jednak zaskakująca informacja – Tede zagra w hali Międzynarodowych Targów Poznańskich. Oczywiście nie mogliśmy sobie pozwolić ominąć tak historycznego wydarzenia. Tede na swoich koncertach, czy to festiwalowych czy klubowych, zawsze zbiera spore grono fanów. Zgodnie z oczekiwaniami, nie inaczej było w Poznaniu. Już w trakcie supportów hala była wypełniona niemalże do połowy. Tłum bujający się przy popularnym ostatnio „Ej ziomek” ekipy Hill Records czy humorystycznych kawałkach Wuwunia z każdym numerem wydawał się być coraz lepiej przygotowany do dania głównego. Jako ostatni supportujący na scenie pojawił się Abel ze wsparciem Brata Jordaha. Kawałki z „Hannibala” to bardzo dobry materiał koncertowy, a Abel udowadnia, że z powodzeniem mógłby ruszyć w samodzielną trasę koncertową. Przyszedł czas na wyczekiwaną gwiazdę wieczoru. Tede zagrał swój standardowy materiał koncertowy, który miałem okazję słyszeć już kilka razy. Jak zawsze bezbłędnie potrafił pociągnąć publikę za sobą. Nie zabrakło humorystycznego akcentu w postaci kwiatów dla dziewczyn pod sceną rozdawanych podczas wykonywania kawałka „Michael Kors” z Ablem. Stałym elementem show Tedego jest od jakiegoś czasu „champagne showers”, nie zabrakło tego również w Poznaniu. Droga Zwycięstwa to chyba najsłuszniejsza możliwa nazwa tej trasy koncertowej. Wyświetlenia liczone w milionach, platynowa płyta za VH$, oddana publika w każdym mieście. Nie każdemu musi podobać się nowa muzyczna ścieżka Tedego, ale nikt nie może zaprzeczyć temu, że się odkuł. [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]