[Verse 1: Zeus] Nie mam pojęcia co się stało ze mną Coś zamieniło światło w ciemność - Negatyw Ostatni rok, dwa, miałem ciężko Znowu czuję się jak przegrany śmieć, bo Wszystko się wali prócz tej ściany przede mną Mówiłem sobie wiele razy "zmień coś" i zmieniałem Byłem daleko stąd, wyszło na to, że to nietrwałe Stoję dokładnie tu, gdzie stałem parę lat wstecz Lecz oczy, którymi patrzę zgubiły swój blask gdzieś Po drodze gdyby nie te parę pompek i brzuszków Które wytrwale tak robię, co dzień wciąż bym leżał w łóżku Nie dorwiesz mnie pod telefonem ziom. Cóż - znów Nie chce mi się zamieniać z kimkolwiek choćby dwóch słów Mam swój dół, pierdolę odpowiedzi na maile Nie chcę odwiedzin, chyba, że masz dla mnie lek na receptę Biorę te, które mam, ale zdają się lecieć w próżnię Ile trzeba tego zeżreć, żeby nie chcieć umrzeć? [Hook x2] Hipotermia Zimny wiatr rozwiewa ślad po niespełnionych marzeniach Gdzieś tam głęboko na dnie mojego zmarzniętego serca A ja nie umiem znaleźć w sobie światła, nawet w świetle dnia [Verse 2: Zeus] Chyba mam już obsesję na punkcie broni, huku strzału Choć broniłem się zawzięcie podczas wizyt w WKU To raz na album muszę mieć to ,,click, click, bang!" ''cziki, pow!", ''blow!" albo inny dźwięk To siedzi we mnie gdzieś czemu lubię przytknąć do skroni Swoje palce imitując ich kształtem kształt broni? Emocjonalne sinusoidy, mój własny mózg Funduje mi przeloty od K2 aż po Mariański Rów Kiedyś szukałem całej winy w alko Przestałem pić, bo widziałem, jak to mi niszczy moralność A zależało mi na nas, miało być łatwo, a w zamian Zmieniłem się w psującego Ci wyjścia na miasto chama Nie zasługiwałaś na te frustracje A ja nie chciałem żebyś kiedyś mnie znalazła z dziurą w czaszce Nie raz myślałem o Nirvanie, jeden strzał Jak u Kurta - stąd to "whatever nevermind" na mojej klatce, pow! [Hook x2] [Verse 3: Zeus] We wszystkich zdaniach w moim życiu głos ma interpunkcja To moja dobra, nieodłączna znajoma - autodestrukcja Mój wróg number one, próg w każdej z bram Zjawia się bardzo często tu, kiedy zostaję sam Jej nie obchodzi czy mam słuszną ideę Gdy siada obok, widzę świat przez brudną moskitierę i Znika wszystko od hajsu, przez karierę do moich fanów I znów jestem tym nieśmiałym dzieckiem ze szkolnych czasów Rzuciłem wszystko na stół w grze o marzenia Jestem szaleńcem, w którym jeszcze tli się nadzieja Za darmo nie ma nic, chciałbym czasem słuchać opinii Znajomi pokończyli studia, dziś mają rodziny Ja jestem inny, kiedyś byłem z tego dumny Dziś nie wiem sam, czy kiedyś będę szczęśliwy, czy zdechnę smutny Jak teraz, lecz wiem, bo przekonałem się nieraz Że nie ma co wychodzić z kina, póki trwa seans... [Hook x2] Tekst - Rap Genius Polska