[Zwrotka 1] To przyrzeczenie, że zmienię się nie ma już dla mnie sensu Naiwnie wierzę, że zostanę, bo nie mogę tego zepsuć W mieście głucha cisza, ja cały tonę w krzykach Wciąż nie wiem co jest nie tak, gdzie zginęła logika? Pastelowe barwy? O tym może później Kolejny zwykły dzień, a ja mam w głowie pustkę Nawet jak dasz chloroform, to i tak nie usnę Zdzieram japę na majku, chociaż czuję ten ból, wiesz To przejebane, kiedy nie możesz krzyczeć A każde Twoje wołanie wychodzi z marnym wynikiem W klatce porażek zamknięty byłem na amen Życia tylko fragmenty, kiedy się nie poddałem Truizmy zawsze w cenie, zbyt tanie pierdolenie Dopiero się przyzwyczajam, że będę kiedyś raperem Jak wampir nocą zabijam swoje łaknienie Zaraz zrobi się głośno, włącz CAPS LOCK na scenie [Zwrotka 2] Wyjmij chuja z uszu, kiedy mówisz o Marka bicie Twoje postulaty zamieniamy na jebaną ciszę Nie, nie słyszę, sorry, nie dosłyszałem Chciałeś podbić po "piątkę" - przecież wiem, że mnie kłamiesz Twoje kochanie czeka na Ciebie pod stołem Widzę jej pożądanie, wcześniej leciała bokiem Takie melanże bywają tu raczej w normie Jeden wszedł, drugi wyjął, trzeci zalał jej formę Tylko spokojnie, przecież jest Ci tak wierna Kipi temperamentem, jak na Sycylii Etna Byłaby gwiazdą, gdyby nie to, że jest szpetna Ale to nie przeszkadza, skoro ma ten potencjał Potem nie krzycz, że nikt Ci nie mówił Jebiesz ciągle CAPS LOCKiem - wieczny problem do ludzi Wracaj do domu, kolejny też się jej znudził Nie ma na świecie mądrego na takie suki