Whitehouse - Poeci do publiczności lyrics

Published

0 135 0

Whitehouse - Poeci do publiczności lyrics

Z pokorą nasze pochylamy głowy Przed twoim sądem, o publiko gniewna Bo chociaż wyrok bezwzględnie surowy Jednak jest słusznym w gruncie, to rzecz pewna I przyznać musim, że nasz chór harfowy I nasza nuta szpitalno-cerkiewna Z całym przyborem schorzałej fantazji Jest dziś najgorszym rodzajem inwazji Po zgasłych wieszczach w ręce słabe, drżące Wzięliśmy lutnie, w których pieśń czarowna Spoczywa w tonów ubrana tysiące Boleścią całych pokoleń wymowna Smutno nam słyszeć te echa mdlejące Smutno nam wiedzieć, że ta moc cudowna Potrząsająca niegdyś ludzi tłumem Niezrozumiałym stała się dziś szumem Straszno nam strun tych dotykać natchnionych Co się prężyły jako serca żywe Co miały siłę rozbudzać uśpionych I smagać biczem umysły leniwe Smutno nam stanąć wobec tych zniknionych Rozrzucających piękności prawdziwe I pieśń podnosić wśród gawiedzi syków Pieśń przygnębionych wstydem niewolników Znamy swą niemoc, węża, co nas dławi I opasuje w swe skręty potworne Znamy ten obłęd, co nas z wolna trawi I z piersi dźwięki dobywa niesforne Wiemy - śmieszni jesteśmy, łzawi I tak bezkształtni, jako mgły wieczorne Ale uznając wszystkie nasze winy My chcemy wam złego odsłonić przyczyny Jesteśmy dziećmi wieku bez miłości Wieku bez marzeń, złudzeń i zachwytu Obojętnego na widok piękności A więdnącego z nudy i przesytu Wieku, co wczesnej doczekał starości Sam podkopawszy prawa swego bytu Wieku, co siły strwonił i nadużył Nic nie postawił, chociaż wszystko zburzył Jego bezduszna, chłodna atmosfera Już od kolebki duszę nam otacza Dziewiczą barwę szyderstwem z niej ściera Żadnej świętości marzeń nie przebacza Nic więc dziwnego, że ogień zamiera Że się fantazja krzywi i wypacza Bo tam, gdzie w sercach bezmyślność i bierność Krzewić się może jedna tylko mierność Potrzeba śmiać się więc na równi z wami I razem z wami nad przepaścią pląsać Potrzeba kryć się ze swoimi łzami I z własnych uczuć głośno się natrząsać Karmić się co dzień skandalem, plotkami Różować twarze i przechodniów kąsać Wszystko szlachetne zdeptać, sponiewierać Potrzeba śmiać się... śmiać się i umierać... Jeśli nas teraz potępić pragniecie Za nasze niemoc, nasze niedołęstwo Za rozrzucone poetyczne śmiecie Za skoszlawione pieśni czarnoksięstwo Godzim się na to... Potępcie, gdy chcecie Przy was jest słuszność, przy was jest zwycięstwo Lecz tą rozważcie smutną okoliczność: Tacy poeci, jaka jest publiczność

You need to sign in for commenting.
No comments yet.