Tam, gdzie Miesiąc opłakuje Świt wśród śnieżnych zjaw grudnia Oczekując na zwycięstwo nocy nad dniem Tam wędrowiec przecina Chorsa szlak szukając serca swej matki Którego bicie rozbrzmiewa w gwiaździste noce Pośród bezkresnego labiryntu sosen i świerków, z dala od świętego ognia Tam, gdzie gwiazdy tańczą dla Miesiąca Taniec sosnowych cieni, wśród bezkresnej twierdzy snów O murach z nocnych mgieł, o wieżach z śniących drzew - jej korzenie sięgają coraz głębiej Jej mury sięgają coraz dalej, ku horyzontom wieczności, jej sercem jest ta ziemia Wędrowiec podnosi jej garść ku nocnym niebom, zastyga w zadumie przedświtu Tam, gdzie Miesiąc opłakuje Świt Kruki snują opowieści nocy i wśród drzew hula wiatr wyśpiewując pieśni skargi Tam, gdzie Miesiąc opłakuje Świt, twierdza snów trwa niewzruszenie, otoczona ciszą nocy Patrząc w niebo ze szczytów zalesionych gór Wędrowiec słucha tej pieśni, jakże wzniosłej i smutnej! Którą na skrzydłach wiatry niosą od wieków we wszystkie strony świata Wyciąga starczą dłoń ku bezkresom nieba wspominając jesienne dni, gdy lasy płonęły ogniem Na niebie łabędzi klucz