[Verse 1] Myślę, że to przeze mnie, a dokładnie przez to, że w Ciebie zwątpiłem I karając mnie, jej odbierasz siłę Znów mnie doświadczasz A włoski Trydnet pozostaje w kwestii marzeń, odepchnięty na margines Czwartek, myślę o biopsji, o tym jak odszedłem O tym, że sukinsyn jak ja też kiedyś był dzieckiem Czytam o dwudziestodwulatkach z nowotworem na węźle I czekam z nadzieją, że nic nie jest pewne Boże, wejdź ze mną w układ, moje życie zamiast jej Mój ból i cierpienie zamiast jej szklanych łez Przecież, kiedy mówiła, że nie chce żyć To robiła mi na złość, bo chciała żebym przy niej był Najpierw straciłem dla niej głowę potem życie Daty zapisane w gwiazdach, emocje w atłasie szyte Teraz lecimy w dół, byliśmy na samym szczycie I płoniemy w obrocie wspólnych bitew Nie boje się wziąć za rękę naszych chorób Nie umiem żalić się, ale dam Ci ramię pod krople jak ołów Proszę, zrozum, że trzeba mi wszystko pokazać Powiedzieć: przyjedź, bądź, jesteś mi potrzebny nadal Naprawdę nie wiem dokąd prowadzi autostrada I czy na końcu drogi jest coś więcej niż prawda o nas samych Człowieka wzlotach i upadkach Ale między nami nie może być jak jest, do diabła! Musisz się określić czy mam iść z Tobą, Mała I być z Tobą od dziś do końca świata