[Zwrotka 1] Jak się zaczynało lato i kończyłem szkolny rok A ziomale nie wiedzieli, że da się coś wciągać w nos Się bujało po rejonach i to szok, nie było wojen Robiliśmy razem rajd, by walczyć o swoje Piłem piwo, gdzieś na przykitraniu A na fajne, starsze dupy nigdy nie mieliśmy planów Trawę to paliło tylko ziomów paru Jak dziewięćdziesiąty trzeci rocznik jeszcze był w gimnazjum Wchodzi pierwsza mefa i wychodzi z grona ziomek Nie to, że coś mu się stało, chociaż w grobie był o mały włos Nie dogadywał się z nami, no bo w sztosie Za to dogadał się z psami, bo mu porysował banię sztos Tu, gdzie wszystkie ruchy dozwolone Bo sobie sami na nie teraz pozwalamy Tu, gdzie wszystkie oczy na nas są zwrócone A zaufaj mi, że wtedy nie byliśmy, ziom, gwiazdami [Refren x3] Cyk, cyk, robię fotę, mija tydzień Cyk, cyk, robię fotę, mija rok Złotych myśli nie notowałem w zeszycie Bo pamiętam doskonale każdy przełomowy krok [Zwrotka 2] Zbita na krajówe, mniejsza o to, czym popiją Lepiej się poszlajać, niż pokazywać rodzicom Wchodził grill i tanie wino, tak jak letnia pora Zima na kwadracie przepijana u dawnego zioma Uciekała jego mama za granicę Jego klawisz był wtedy moim klawiszem Pite co weekend, jak nie za swoje siano To za siano gości, co wpadali wtedy z flachą Stare foty mam gdzieś na kompie Nawet, szczerze, nie grzebię w nich Się rozeszły te wszystkie drogi Szkoda trochę, że teraz nie ma nic Życie usłane różami całe Teraz byśmy pozjadali się nawzajem [Refren x2] Cyk, cyk, robię fotę, mija tydzień Cyk, cyk, robię fotę, mija rok Złotych myśli nie notowałem w zeszycie Bo pamiętam doskonale każdy przełomowy krok [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]