[Intro: Skretch] Zero kilodżuli... [Verse 1: Skretch] Trzeci dzień telefon milczy, ja w zgiełku ciszy bawię się muzyką Apetyt mam wilczy. Kilodżuli już nie liczy się, bo tego ciepła nie ma już ze mną Czas leci przez palce. Kalendarz: Kartka po kartce dopóki nie zatnę się Każdy poranek powtarzam jak mantrę. Leżę na brzegu łóżka, stare mosty palę Patrzę na zegarek i ta niemoc znów ogarnia mnie. Nawet przez sen. Wyrok ten zapadł Miałem być z kimś innym, a pozostał mi już tylko gniew. Ewentualnie agonia, apatia Liczba śladów na psychice, same pręgi, które sam sobie stworzyłem myślą Tak łatwo jak się pojawiły to nie znikną. Pamięć rejestruje przeszłość Czas weryfikuje wszystko: relacje, stosunek, chęci i bliskość Ognisko, które dziś jest tylko niż plazmą, wczoraj było chemią pokazującą jedność Rozgrzany do czerwoności, pragnę zażyłości, a marznę w cieniu rzucanym przez księżyc Chłód przeszywa kości. Niby dorośli, nie chcemy wartości tylko beztroski i nędzy Aż plącze się język. Wypowiadam myśli trzeźwych, chociaż w stanie jestem trzecim – gazowym Umysł mam lotny, by poszukać odpowiedzi. W jakim celu żyje człowiek? To coś więcej niż ruch materii we wszechświecie. Zamiećmy to butem z przytupem Celem ładu na tym świecie jest krążenie wokół mianownika, którym jest „Uczucie” [Bridge: Skretch] Zero kilodżuli... Byłem... Jestem... I niezmiennie będę tu... Jeszcze... [Verse 2: Skretch] Piję mrożoną kawę, kiedy serce jest kamień, a pomimo kropel deszczu sam na ławce pozostaję Kiedyś było raźniej milczeć razem. Milczenie to diament, który nieobecnością zmieniliście w zwykłą skałę Piję zdrowie tych, których nie ma tu ze mną. Piję zdrowie tych, którzy mieli być ze mną Piję zdrowie mojej Hidden oraz typów, którzy są daleko, a moje dzisiaj to dla nich już przeszłość Czas mierzę inaczej, no bo czasy się zmieniły. Słonecznik nie smakuje już tak samo Odkąd całą paczkę męczę z przekleństwem, a kiedyś go kosztowaliśmy z szacunkiem całą paczką Zero, pięć, zero, pięć, jeden, pięć. To coś więcej niż symbol jest Taki gest. Taki tekst. Wzbogacił we wspomnienia mnie bardziej niż cash Tracę to wszystko. THC jest mglistą barierą. Widzisz to widmo? Kiedyś bardzo blisko, dzisiaj każdy ze swoją karierą pamięć do twarzy ma nikłą Przypadkowe spotkania, powierzchowne rozmowy, a szorstka tekstura Niby mówisz, że chcesz, że już robisz, a tu dzień za dniem czas skutecznie Cię ode mnie odsuwa Nie jestem święty, a mogę go poświęcić. Dlaczego twierdzisz, że Tobie się nie uda? Kalkulujesz wady i zalety; wartości i śmieci. A ja tu mówię o uczuciach Miałeś pewność. Obiecałem obecność, nawet gdy żyje daje w kość Poprawę uczyń prędko. Teorię wciel w praktykę. Póki co trzymasz się mnie jedną ręką. Więc trzymaj się…