Przyjdź do mnie, kiedy zgaśnie światło dnia I noc obudzi zakochanych. Przyjdź do mnie, bo ciebie mi brak I naszych marzeń nierealnych. Chcę dotykać twoich rozpalonych ust, W ramionach tulić cię bez końca. Proszę! Przyjdź do mnie znów I bądź przy mnie aż do wschodu słońca. Jestem spragniony twojej miłości, Twych zwiewnych pieszczot, twej niepewności, Z tobą chcę płynąć do zmysłów zenitu, Tam, gdzie nie słyszy nikt rozkoszy krzyku. Tak długo, tak długo ciebie nie ma. Nie wiem, czy starczy mi nadziei. Czerń nocy już w szarość się zmienia I znowu ktoś inny nas rozdzielił. Jestem spragniony twojej miłości, Twych zwiewnych pieszczot, twej niepewności, Z tobą chcę płynąć do zmysłów zenitu, Tam, gdzie nie słyszy nikt rozkoszy krzyku. Jestem spragniony twojej miłości, Twych zwiewnych pieszczot, twej niepewności, Z tobą chcę płynąć do zmysłów zenitu, Tam, gdzie nie słyszy nikt rozkoszy krzyku. Jestem spragniony twojej miłości, Twych zwiewnych pieszczot, twej niepewności, Z tobą chcę płynąć do zmysłów zenitu, Tam, gdzie nie słyszy nikt rozkoszy krzyku. Jestem spragniony twojej miłości, Twych zwiewnych pieszczot, twej niepewności, Z tobą chcę płynąć do zmysłów zenitu, Tam, gdzie nie słyszy nikt rozkoszy krzyku. ...twojej miłości... ...spragniony... ...jestem...