[Intro] Ej Mam kieszenie pełne piachu Słońce wędruje ze wschodu na zachód [Chorus] Piach Tylko piach Suchy piach Piach [Verse 1] Leżę na ziemi, patrzę w niebo Nie jestem w stanie pojąć dlaczego Dlaczego ciągle wychodzi nam coś przeciwnego Pomimo starań Chmury po niebie płyną gdziekolwiek Płyną spokojnie za horyzontem Podnoszę się i otrzepuję z pyłu A w uszach ciągle mam hałas Idę i patrzę w bezkres To miał być dobry biznes Zginęliśmy w problemach To wpędza mnie w dylemat Wczoraj byliśmy pewni, swego Mówiłaś wierz mi Słońce nie szczędzi wierszy I pod zębami zgrzyta, trach! A może żyłem we snach I każdą chwilę, każdą chwilę malowałem nam tak Jakbyśmy tylko ty i ja istnieli I o wszystkim zapomnieli Obudziłem się za późno Obudziłem się na ziemi [Bridge] Falujące złote palmy, złote palmy, złote palmy I co mi teraz powiesz, czy warto było tak gonić? Dookoła pustka i piach, nastąpił krach To koniec [Chorus] [Verse 2] Nazywają rzeczy po imieniu, zaorane Nikt już nie zaprzeczy, gołym okiem widać zmianę Wlekę się po mału, nie sensu nigdzie biec Mało co już ocalał, ot peryferyjny śmieć Budzi się świadomość po rewolcie przemysłowej Notoryczna reprodukcja przypadkowej wypadkowej Limuzyny zaprzężonej przez karnawałowych kucy Z bandą cwanych urzędników i już nikt mnie nie pouczy Jak ma być, nie mogą mi już nic odebrać Nie mam nic, i nie kojarzę tego miejsca [Bridge] Było ci mało, teraz tyle zostało Tylko tyle zostało, wszędzie piach, piach, ach [Chorus] [Outro] Ciągle powtarzali, że mamy być kreatywni, produktywni że musimy konkurować i dać radę na rynku Wiesz, rynek jest bezlitosny Ale kiedy chcieliśmy cokolwiek zmienić, głos z góry cofał nas do szeregu, "nie wychylaj się" Przecież to nie może iść w parze. A więc jak? Rozwijać się czy ucinać skrzydła pod sondaże?