Koleś mieszka w betonowej rurze nad jeziorem Ma kawałek pola za podwórze i oczy zmęczone, wiesz Co jest z nami ludzie, tylko ja się nim przejąłem Złotych mu tam zaworze zawsze po gibonie, pięć Może mu to pomoże, może mu gorzej z tym Może wolałby wodę, zanim go zabije dym Jak mam pomoc Boże, jak ciągnę korzeń ich On kupi fajki, korzeń się nie przeciął nożem dziś To nie bajki, ja się bawię w Robin Hooda Mam świadomość ze to o co walczę może się dzisiaj nie udać Wyją banki, co Cię obchodzi ten brudas? Mam wiadomość dla tych co spytają, wiara ludzka czyni cuda Żaden maruda z niego, dla mnie jest bohaterem Nasze problemy przy jego nazwałbyś zerem Jego słowa są szczere, więc pytam, jak życiowy maraton Jaki człowiek to tytan, on mówi jako tako? To kawałek o tym, jak wydając pięć złotych Wzbogaciłem się na wydawaniu floty x2 Ta kobieta jakby miała cały świat na barkach Smutna na bruku tam siedziała i liczyła na jakiegoś farta Białe hiacynty w tych butelkach po browarkach Złotych pięć za bukiet i tak wyglądała jej codzienna walka Kupiłem jeden chociaż byłem wtedy singlem Nie wiem czemu to zrobiłem, może miałem na słuchawkach iskrę Widziałem jak za winklem, nikną wszyscy przechodnie Noszą różowe pingle, wzrok im popsuły pieniądze Nie zapomnę jej twarzy, ten szczery uśmiech poparzy Ślad Ci na sercu zostawi i to się więcej nie zdarzy Nie przestaję już marzyć, żeby po równo nas darzył Ten los pieprzony, dał azyl, jakbym lekarstwo zażył Ile widziałem razy, takich bez drogi z powrotem Bywa że sprawy złym się dla nas potoczą obrotem Potem pyta ta Pani czy chce usłyszeć wierszyk Nie opiszę słowami jaki wydawał się piękny To kawałek o tym, jak wydając pięć złotych Wzbogaciłem się na wydawaniu floty x2