Nie dam Ci wersów o kokainie, dziwkach i przestępstwach. Brat, to nie mój świat, chociaż znam jego następstwa. Rap – w tym kraju to nie pieprzone mtv creeps. Od lat patrzę na to i czasem wolę nie widzieć nic. Ty! Nie jestem Bogiem, do role model też mi nie po drodze, Nie noszę korony, a tym bardziej cierniowej. Nie umiem chodzić po wodzie, po wódzie też tylko ledwo, Ale nawet wtedy nie mam w dupie i nie jest mi wszystko jedno. Przede mną tłum. Czuję się skrępowany, Bo różnica wieku między nami w granicach dekady. I co? Mam karmić ich głowy dla zasady – sraj na system? Czy w asyście kolumbijskiej (snif, snif) grać artystę. Jak liście te dzieciaki. Ktoś tu musi być jak konar. Skojarz. To ta Twoja pieprzona rola idola. Ręczą za Ciebie, tak! Pięć razy przemyśl zanim Twoi fani zaczną przybijać sobie piątki nogami. Zbyt wielu liderów, ale ciągle jednak żaden wiarygodny, Bo nie zrobisz tu Irlandii, ani drugiej Kalifornii. Nazbyt polscy, do szpiku kości, bez kręgosłupa, Ślepi wiodą kulawych i żaden z nich nie chce słuchać. Coraz ciężej ufać sobie, Tobie, komukolwiek. Nie rozumiesz? Witaj w Polsce. Może kiedyś w końcu pojmiesz. Nowa moda na bilboardach, a rozsądek znika. Pozorny filar moralności zabrał nowy pontyfikat. Wzorce – dziwki jak Fifty i fifki ze skunem, To nie dziw się, że świat traktuje Cię jak naiwny instrument. Napiwki dla sumień co chcą tańczyć na tafli z gwiazdami. (Tak!) Ślij esemesa. Kreuj świat swoich wybranych. Ideały da Ci pudel, autorytet jak towar – - bezwarunkowa zemsta za eksperymenty Pawłowa. Alkomat zwariował, poziom absurdu aż do zenitu, A mieliśmy być czymś więcej niż karmą dla saprofitów Politycy, celebryci, aktorzy, muzycy, dumni raperzy. Sam szukam kogoś w kogo mógłbym wreszcie uwierzyć. Tu biali frajerzy chcą być kurwa jak czarni gangsterzy, Gardząc zaufaniem, które i tak dostali na kredyt. Ignoranci chcą tylko punchy, kalki rodzą kalki. Rebelianci - sens walki to czapki i nowe najki, Samochody, urlopy, niebo z prognozą dla bogatych. Sam chcę to mieć, ale jeszcze jest sporo poza tym. Nie! To nie mesjanizm, nie zawisnę na krzyżu! Nie! Nie jestem święty jak Franciszek z Asyżu I nie ma szansy na to, że mnie beatyfikują, Bo nie omija mnie świat, w którym złe nawyki psują. Jak to ująć? Jak w tamtym tracku Flexipów - - Co to zmienia - Głos pokolenia czy teksty do bitów? Dla niektórych ten pewnie będzie prawie jak policzek, Podpisano autor: Tet, żaden autorytet.