[Zwrotka 1] Rzuciłem wszystko co mam Rzuciłem kośćmi, teraz wnioski muszę wysnuć już sam Uciekłem w Polskę, jestem obcy, lecz tych typów tu znam Więc chowam kosztowności jakby stał już fiskus u bram Węszę aferę, bo to jeden z moich sześciu zmysłów Nocą Ca**ino pełne świrów oraz terrorystów Może zabiją mnie? Rewiry te są pełne chłystków Ostrzących sztylet kłamiąc, że ich uczył Jezus Chrystus Gwiazdy płoną na niebie Wiesz jak mówią. Wszędzie dobrze ale nocą najlepiej Wściekłe gbury dopytują mnie czy chodzę na Lechię Na wszelki wypadek robię (L) - “ziomek, no pewnie”! Mówią: “zły klub, młody, lepiej odejdź, bo jebnę” Zapytałem “czy podziały są nam w ogóle potrzebne”? Tak jak ciebie. Daj mi sygnał a ku tobie pobiegnę Bo czuję, że mi nie potrzeba innych kobiet, to pewne [Bridge] Pomóż sercu memu, gdy ciśnienie skoczy czasem Puść mi “Rubber Soul” Beatlesów i bądź szczodra z basem Będę tobie grubym globem, ty mi bądź Atlasem Wiosną bądź kukułką, bo wariuję robiąc lot nad gniazdem [Refren] Szykuje mi się krwawa jesień W sercu głód, chociaż ciągle tyje prawa kieszeń Jeśli nagle zginę w sumie chyba dla was lepiej huh? Potakuje milion dziwnych przechodniów Czas wyżera dziurę, będzie rosła rana z wiekiem Stąd ten chłód, czuję wicher, co się wzmaga we mnie Pasażera gałki oczne są jak lwa, kamienne Widzę je wśród idiotycznych przechodniów [Zwrotka 2] W Hotelu Marmur spędziłem tydzień… chyba Pewności brak tu, mówią mi, że dziwnie sypiam Teraz jestem sam znów, izolacja mi się przyda Co tam robić miał Współpasażer? Cóż, nie winię typa Jednak czuję strach, który mi do serca silnie przywarł Gdyby zmarł, będę drgał aż nie minie stypa Gdy się skończy tlen i zapadnie w sen, ja mu skrobnę tren Rumak dźwięk, potem wygramy tym Fryderyka Dedykowanym “Hotel California” wzniecony lęk W Marmurze czuję jakby duży kawał ego mi pękł Zero technologii, niby zwierz w niewoli, lecz Ból niesie wenę. Sądzę że mam więc niedoli chęć I słyszę wszędzie wokół trzecią część be-mol 35 Wszyscy ględzą: “ziomuś nie no, weź… nie dość ci spięć”? Carpe smutek, chyba takie muszę credo dziś mieć Więc idą dalej nocą, do widzenia, elo i cześć [Bridge] Pomóż sercu memu, gdy ciśnienie skoczy czasem Puść mi “Abbey Road” Beatlesów i bądź szczodra z basem Nalej kieliszek likieru a ja skoczę w basen Nie martw się pieniędzmi, gdy wyczerpią się to skoczę w trasę [Refren] Szykuje mi się krwawa jesień W sercu głód, chociaż ciągle tyje prawa kieszeń Jeśli nagle zginę w sumie chyba dla was lepiej huh? Potakuje milion dziwnych przechodniów Czas wyżera dziurę, będzie rosła rana z wiekiem Stąd ten chłód, czuję wicher, co się wzmaga we mnie Pasażera gałki oczne są jak lwa, kamienne Widzę je wśród idiotycznych przechodniów [Zwrotka 3] Uciekłem z WWA, bo bardzo męczył brak weny A sympatycy ciągle piszą: “świeży rap chcemy!” Ja nic nie piszę i nie mówię, jestem jak niemy Poranne niebo wykazuje znaki gangreny Czarno-czerwone, bo przejęła je paskudna zorza Posiniaczone jakby diabeł bogu pluł w tarota Ja szukam guza, bo się najpierw toczy krew, krew, krew... A za krwią się toczy bujna proza Muszę przelać prozę na kartkę… W swoim czasie Nie chcę się przejmować obcym zegarkiem Kroki wartkie. Sączę se złą Kadarkę Szopki łaknę, chodzę sobie wciąż za karkiem Udowodnię im, że jestem alfa, sobie najbardziej Błysk oka, jakbym wyhodował w głowie latarkę Byk chłopak nagle pyta mnie czy chodzę na Arkę W mig skopał, gasną światła jakbym oczy miał martwe [Bridge] Pomóż sercu memu, gdy dziwoty robię czasem Zagraj “Hotel California”, bądź ostrożna z basem Do wesela się zagoi, daj mi proszek na sen Ja ci w zamian dam pierścionek złoty z diamentowym głazem [Outro] Szykuje mi się krwawa jesień Szykuje mi się krwawa jesień [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]