Mówiono o nim King W mieście Świętej Wieży Pamiętam z podstawówki Jak całował się z papieżem Przejeżdżał też sekretarz Gdy przecinano wstęgę Kingy poszedł na wagary Pomarzyć o czymś innym Był zawsze trochę z boku Na bakier trochę był W szkole nikt nie wiedział Czym King naprawdę żył To było trochę później Miał przyjaciółkę Ewę Mieszkali więc bez ślubu I klepali słodką biedę Dawali czasem czadu Bo lubili lekkie dragi Znajomych było wielu Wieczory i poranki Uważaj na sąsiadów swych Bo lubią dawać cynk Ty wiesz kto rządzi w mieście Tu biskup z komisarzem, King Tak mówił mu przyjaciel Długi, chudy Lolo Kiedy wyszli na ulicę Zapalić spliffa z colą Mam dosyć tego miasta Czerwono-czarnej mafii Czy mnie rozumiesz Lolo Czy wiesz co mnie trapi W mieszkaniu blada Ewa Wytłumaczyć pragnie wszystko Bo komisarz wszedł przez okno A spod łóżka wylazł biskup Co masz w kieszeni, King? Komisarz spytał w drzwiach Palicie wciąż to świństwo Mieliśmy wiele skarg A biskup łypie z boku To na Kinga, to na Ewę Wy żyjecie tu bezbożnie Myślicie, że nic nie wiem? Za posiadanie zielska Dostaniesz dziesięć latek Za nielegalny związek z nią Następnych parę kratek Dziś Kingy siedzi w celi Wspomina dobre dni Napisał do papieża Bardzo długi list Świąteczną wysłał kartkę Do samego prezydenta Lecz nikt o nim już nie mówi Nikt o nim nie pamięta