Uwaga będę śpiewał Chłopaki zatkajcie uszy Ale jest ze mną Zbyszek Jakubek. Brawa! Szogun mi pomoże [Refren] Dosyć, jadę stąd Popielniczki lecą mi z rąk Co najmniej mętny mam wzrok Kursywa pokrywa cały mój font To jeden z tych dni w liturgii Gdy mnie nie pokochasz ani mnie nie wkurwisz Bo nagle wsiadam w ciuchcię I już mnie nie ma, co chcecie mówcie Pociągi sprawdzam na stronie I na peronie czekam z torbą Mam skary, majtki i notes Resztę dokupię tam gdzie dojdę Powracający motyw ucieczki Z czegoś trzeba potem lepić anegdoty, wierz mi Zazdrością utrzymuję brwi w szpagacie Są tacy, którzy jadą, po prostu jadą Daleko mi do nich, czy Wy też to macie? Podróż to to nie jest, raczej wyjście na padok Raczej wiem, gdzie wysiądę, raczej kiedy wrócę żaden tramp, w świetle lamp smsy młócę Przedział...drzwi otwiera ktoś Jakby wiedział, jakby przejrzał na wskroś że trza mi kompana do szampana, wróć, do kilku piw Ty opowiesz mi o żonie, ja o stadzie dziw Ja nawinę, że mnie kusi love, ciebie zryw Bo mam drugą już połowę, bez niej ledwiem żyw Znamy te pułapki, strach że życie z nas zakpi Mówisz keczup czy keczap, albo rugby czy ragbi? [Ref.] Gdy włada mną hate, hate, hate To robię escape, escape Gdy włada mną hate, hate, hate To robię escape, escape (spierdala la l la la lam stąd) To był Prawdziwy pasażer, anioł stróż, czy lustro Nie wiem z kim właśnie piłem, ale teraz jest pusto I już widzę stację, Wrocław, to Krak czy Szczecin Zwykle tam kieruje mnie kompasu bagnecik Kompasu co? przemilcz, już hotel, już kąpiel Potem bar, miejsca na stołku ni kuTAA!! nie odstąpię Chorągiew to obrus, talerz mi tarczą, *krew?* Jej nie zazna mój miecz, tylko smaruję nim chleb I przemawiam do pijaczyn jak ja, albo lepszych I już mi mówi obsługa panie weź się nie bzdycz Nie nabzdyczaj chyba? dobra, nabdzyczaj się na zewnątrz I dociera do mnie nagle, nagle, nagle WTEM! jedno że po to te ucieczki w ogóle są Bo z daleka tak pięknie wygląda dom Że po to te ucieczki w ogóle są Bo z daleka tak pięknie wygląda dom