[Zwrotka 1] To śmieszne, wiesz diabeł potrafi tańczyć Zaprosił nas na bal na czubku zapałki Obiecał karnawał, pytał: O co się martwisz? Bierz, pij i baw się W tym wszystkim był tylko jeden warunek Nie iskrzyć miało między nami, w ogóle Teraz, nawet łez strumień Nie zgasi tego co nie mogę Stać i patrzeć jak nasz świat płonie Mogę stać i patrzeć jak zamieniam się w popiół Weź tego garście i rozsyp to wokół Niech zabierze wiatr, będzie łatwiej Ze wspomnień wybudować sobie ratunkową tratwę Ostatni raz wznieś wzrok ponad niebo I ostatni raz, proszę nie mów nic Tylko zwyczajnie przyjdź, napawać się ciszą O takim balu jak ten, nie usłyszą już nic Nie zobaczy już nikt Się nie poczują jak my [Zwrotka 2] To smutne, wiesz, że Bóg też na tym balu był A nie pozwoliliśmy mu zagrać tej melodii Nigdy do końca z tym tańcem się zmierzyć Jaka ironia, sam Bóg w nas wierzył Co będzie po nas, a co jeśli nie będzie nic? Jeśli orkiestra właśnie gra ostatni rytm Nie mogę przestać tańczyć zedrę buty do krwi Nawet jeśli za ten walczyk każą słono płacić mi Pamiętasz długą drogę w dół i cekiny Gdy stojąc pośrodku świata tu podpaliliśmy Wszystko, byłoby w porządku, gdyby nie to Że od samego początku cały bal był na zapałce Czasem proszę o deszcz, czasem coraz rzadziej Ogień zabiera tlen, krew zmienia w lawę