Nie! Ciągle patrzą mi na ręce - mówię 'nie' Nieustające pretensje - mówię...mówię 'pierdol się!' A kropka! [Hook] Ciągle patrzą mi na ręce, nic więcej nie Wychodzi mi przez pretensje, podajcie tlen Jak gestapo postawią pod ścianą, pytam - za co? Próbowano mnie, ale nie piszę się na to Jestem długopisem, oni jak grafit się łamią Grafomani zamazali mi okna na radość Chcą być mną, ale nie są (nie są) Chcą zrobić coś, tylko pieprzą [Verse 1] Co Ty sikso wiesz o mnie? Widziałaś mnie gdzieś między szkołą a domem, między prawdą a Bogiem Nie mówię o sobie byle osobie, szczerze Więc skąd bierzesz te telenowele? Nie wiem Nie potrzebuję wiele, by wylecieć z mordą na ciebie Nic nie wiesz, a mówisz gdzie, co, z kim dzielę To twój sport, olej go, proszę, tak będzie lepiej Bo za którymś razem mi albo komuś odjebie Słowa bywają zbyt ciężkie, nie zdziw się Gdy ktoś zawiśnie przez zwykłe brednie Wiedz, że jeśli już do ust ktoś wkłada lufę To za zimny spust ciągną bliscy ludzie Nie wiń go! Niech uschnie palec, co w reakcji na to Wytknie coś innego niż ludzką słabość Zabrakło im wiary, to ona daje owoc Szczęście jest jak Bóg - jeśli uwierzysz, będzie z tobą [Hook] [Verse 2] Wypuszczam puch z ust, choć nie palę już od dwóch i pół roku To chłód, za szybkie zmiany pór roku Co rusz na szyi nóż jest, a na głowie nie śnieg, a popiół Wiele zrobiłem źle. 'Olek, weź przystopuj' Znowu liczę kroki, bywam tak rozsądny Nie, nie jestem młody, mam duszne, zbyt puste wieczory I nie usnę zdrowy, kolejny na kartce ustęp Wybuchnę i będę miał ten burdel z głowy Nie jestem życiowy, tak często wrogi Przez to znajomi niegotowi do pomocy, po co mi oni? W razie 'W', mam złoty strzał w apteczce To lepsze niż ten reakcji brak. Pewnie, że lepsze! Nie chcę braw, więcej ciszy, w tej dziczy prawie sam Daj mi znak, uciekniemy tam, nie znajdą nas Wiem, że się boisz, ja też Ucieczka zawsze boli, gotowy do drogi Idę, najwyżej dogonisz mnie [Hook]