Wszyscy mają OO No to płynę jak Orinoko Pomimo to że nie leży moim wrogom Ch**a zrobić mogą, bo są jak pies co goni ogon Kiedy sięgam po mikrofon tnę jak bym był golibrodą Betonowym poliglotą, choć nie stoję po nich dotąd Tu gdzie jeden woli złoto, drugi brnie powoli w błoto Boli go to, pomimo to pie***li go to Moim światem blok i dotąd zawdzięczam co moim blokom Takie czasy yo, yo Takie czasy Słuchajcie cwane białasy, patrzę na te szare lasy Nazywam je światem maszyn, świateł twarzy Metalowych siatek władzy, klatek, bram i korytarzy Komentarzy specjalistów od blamaży, Kamuflaży zagubionych marynarzy, osiedlowych aptekarzy Czasami każda marzy zerkając spod makijaży Nie patrzą na tych bez kasy Szczęście jest u tych z S-klasy Masz to, nasyp Popyt zależy od podaży i kto waży Witam Cię z miasta taksówkarzy Rzeczywistość jak duch straszy zagubionych gówniarzy Pare razy byłem świadkiem jak zamarzły im kompasy Ci królowie światów znacznych nie czują klimatów naszych My to ci co ich historie wystają spod tatuaży Ci od rapu branży, a ty weź se zaszyj Dziś na miano unikatów robię kilka egzemplarzy To te 16 linijek Jak rozbicie w wigilię Te 16 linijek, które sprawia że żyje Te 16 linijek to 16 powodów Wita akrobata wychowany w kaście kojotów Rywałd właśnie do lotu I nim zaśniesz go no tu Ja wyjaśnię ty notuj Lat 12 do przodu Próbowałem pozbawić wyobraźnię dowodów Żeby pojąć, że już nie mam na poważnie odwrotu Nie ma powtórki, dzisiaj te cztery czwórki W cztery kierunki ślę jak ołowiane kurki Patrz ziomom na koszulki, bo to synowie i córki Jedni lecą jak z regułki, drudzy widzą jak rysunki Te 16 linijek, jak przy paście w kasynie Właśnie czas płynie Może 16 i nie żyjesz Może się wbiję, a może przetnę Ci szyję To szesnastka za te bloki jak w Belfaście niczyje Daj mi minutę, odpal komputer Przekonam Cię szybciej niż Luter Że to te flow nie jest zepsute Na cztery łapy kute Kumają to wariaty tu te klimaty, nutę I masz garbaty skutek Ja wchodzę, układam do klocka klocek Będzie pasować na 100% ja stąd chodzę Nie wiem czy nam po drodze Sam to oceń Daję Ci noce w oceanie niepowodzeń co jasno migoce Jestem przewodnikiem i przewodzę Popuść wyobraźni wodze, robię swoje, wychodzę Do zobaczenia w piekle, gdzie bywa trochę cieplej Ponad dziesiątym piętrem okna topią się jak Londyn we mgle Co byś zobaczył jakbyś zajrzał mi przez szybę? Może bym siedział nad zeszytem jak rozbitek Może banitę co przy pomocy liter idzie chodnikiem Nie wiem, ty, może muzykę?