[Verse 1: Świnia] Czasem bywam skryty, częściej cichy i schowany Ale mnie zaczep na ulicy, to pewnie, pogadamy Daj mi zaciesz w tej ciszy, która biegnie przez parkany Chodnikowe płyty, pióra, puby, starych mieszkań ściany Uda się! Wygramy, ja, ty i każdy jeden Który ufa karmie i choć trochę wierzy w siebie Każdy jeden? Nie jestem pewien, czy mogę to napisać Więc proszę, nie pytaj mnie znowu, kiedy płyta Zasypiam przy rapie, ale często nie śpię Zasypiam przy ścianie, ale spadam we śnie Za życia chcę się znaleźć tam, gdzie wiatr lekki Może dlatego zdycham co noc, bojąc się śmierci Mam atrament pełen jadu jak każdy w kraju - powiesz Że ja nie jestem pewien, co nazajutrz będę miał w sobie Z czasem się godzę, wybaczam i leczę rany I może za dwa lata powiem, że rap już mnie nie bawi Ale staram się jak Tet, ty wiesz wspaniale Pośród setek trzeźwych oczu twoje wciąż są pijane Wieczorem, nad ranem tylko przez to nie mam dosyć Kiedy z kolejnym planem większy wiatr wieje w oczy Jak daję plamę, nigdy się nie brudzi papier To masz gwarantowane jak blizny w polskim rapie Mam czysty pakiet, stopy, werble, aż po trąbki Bo jak ktoś sprawdzi to demo to najprędzej moje ziomki Dla mnie to przełom, pamiętniki, ciężka praca Walka ze sceną, z uczuciem presji i wielka pasja Nie gram o tytuł, miejsce, listy ani sukces Na głośnikach w twoim mieście nigdzie, chuj Ważne, że wkrótce ... Ważne, że wkrótce ... Ważne, że wkrótce ...