[Zwrotka 1: Paluch] To syntetyczna ganja mafia, z głośników tłuszcz kapie W te czułe punkty trafia, odruchowo cieszysz jape Jadę powoli jak papież, wzywam oddziały na apel Czego kurwa nie łapiesz, lamusy się duszą, zaciskam kabel Kto chce się wybielić, kto szuka odkupienia W co ty kurwa wierzysz, kolor poparty się zmienia Rap to suma przeżyć a nie puste pierdolenia Ja podążam tym szlakiem przez dziewięć płyt od podziemia Twoi sąsiedzi znają datę premiery moich albumów Ba** wypierdala im watę z dobrze zatkanych uszów Syntetyczna ganja mafia w betonowym buszu Łyk łyk, buch buch, lecimy na odsłuchu Zdala od smutków, turbo kurwa pozytywnie Mix szlachetnych trunków płynie w szlachetnym dymie Nie o kokainie, czy kuluarach show biznesu Bo sztuczne cycki nie są partnerem do interesów [Bridge: Kali] Syntetyczna ganja mafia płonie na osiedlach Kali Paluch z buta wjeżdża nie ukryjesz się ziom Jednoczy nas muzyka, w sercach miłość jedna A ty weź się nie stresuj tylko stestuj plon [Refren: Paluch & Kali] Proszę nie porównuj nas do większości sceny My mamy osobny pas, bar bez limitów weny I to najwyższy czas łączyć najsilniejsze geny Syntentycznej mafii czas, ganja mafia mixujemy [Zwrotka 2: Kali] Gdy wypluwam z siebie słowa, łapią się za gula Jak ten kurwa chudy skurwiel leci tak bez autotune'a Nie kumam, ponoć tuman i przeklęte beztalencie Pisze za mnie szympans Kuba, tak się bujam na patencie Osz co za pierdolnięcie, kysz boże jezus maria Toż to silniejsze niż krokodyl, syntetyczna ganja mafia Wzięło młodych wszędzie, wciągają to przez uszy Nie chcą koksu co to będzie, diler wróży czasy suszy Co się tak kurwa puszysz, w rytm masz słodszysz od wanilii Placki jak mili wanilii, psychofanii ósmej milii Veni vidi vici kiedyś tyci dziś jak kilimandżaro Pęłną parą z polskie ziemii pod Tbilisi Płonie jack, popiół opada do aszki Płynie jack, na lód nie ice tea To paluch kali siła zjednoczonej mafii Ej w górę macki, bez pucki cię to trafi [Refren: Paluch & Kali] Proszę nie porównuj nas do większości sceny My mamy osobny pas, bar bez limitów weny I to najwyższy czas łączyć najsilniejsze geny Syntentycznej mafii czas, ganja mafia mixujemy [Zwrotka 3; Paluch] Scena jebie stolcem, widzę podróby Ameryki Znowu dają gówna porcję dzieciom prosto na głośniki Przekaz płytki, o tym że przekazu nie ma Wiem dlaczego tak mówią, bo ich rap to zwykła ściema Nic do powiedzenia choć leci czwarta dekada Duże dzieci z mentalnością niemowlaka W bani sraka, zwykła padaka na trakach Na odmułę kopie sraka, piszę na złotych kartkach [Bridge: Kali] Syntetyczna ganja mafia płonie na osiedlach Kali Paluch z buta wjeżdża nie ukryjesz się ziom Jednoczy nas muzyka, w sercach miłość jedna A ty weź się nie stresuj tylko stestuj plon [Bridge 2: Kali] Weź tego łyk, weź tego bucha Poznaj stylowy szyk poznaniaka i krakusa Truskulowy dyg nawiedziła czuła dusza Popłynęły ci łzy, ustąpiły klapki w uszach [Refren: Paluch & Kali] Proszę nie porównuj nas do większości sceny My mamy osobny pas, bar bez limitów weny I to najwyższy czas łączyć najsilniejsze geny Syntentycznej mafii czas, ganja mafia mixujemy [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]