Gotówki chłód, możesz zdziałać cud Koi ból, od stóp do głów Wkładam myśli w karman, znów przeliczam flotę Na teraz wystarcza, nie ma nic na potem Nic się nie odkłada, choć niby się biadoli Myśli swe ogarniam - Sobota, powoli Pomału, po cichu, troszeczkę łyżeczką Niema co pierdolić, że coś tam, że ciężko A gdyby była żona, a gdyby było dziecko Jak wtedy, narzekałbym często A gdyby były ryby, a jebać to gdybanie Przyrzekam skurwysyny, ograniczam taniec A jebać przyrzekanie, narzekanie jebać Czysta z lodem, [?] z miodem, tego mi potrzeba Odblokowuje czakry, choć wielu mi zaprzeczy Ile by nie zrobili debat, pierdolą od rzeczy Teraz znów chcę się [?], odchodzi stres Dopiero się zaczyna taniec pingwina na szkle Od skurwysyna myśli, kłębią się w bani Czystej dwa strzały, zatonął Titanic Dla stanu odmiany, spoglądam na banknoty Lubię ich zapach, koi ból ich dotyk Padaczki napad, właściwie nawroty Znów setę, blanta i jutro do roboty Jest podaż, jest popyt, to są obroty Na odreagowanie i tak idą te kwoty Wiem, nie jeden dobrze zna ten motyw Tak, znaleźć środek złoty, odłożyć i zwiać Skąd brać te banknoty? Kurwa jego mać Skąd zaczerpnąć mocy? Mam dosyć, pomocy To samo przeżywać będę jutrzejszej nocy Już w myślach dzisiaj zaczynam miastem kroczyć [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]