[Zwrotka 1] Piszę płytę, przecież sama się nie pisze Lecę z bitem, od niechcenia przerywam ciszę Będzie hitem i na pewno zdążysz ją usłyszeć Możesz sapać, łapać, zapaść, ledwo dyszeć Moja praca, twoja praca się nie zrobi sama A na kaca jest najlepszy zapierdol od rana Taka płaca, jakie jest twoje podejście do niej Przecież samo się nie zrobi, co nie O nie Ej ty, nawet nie pytaj Klasnąłeś w dłonie, pstrykałeś palcem, druga płyta Co za muzyka, tak to już klasyka Ja nie żegnam się, lepiej się witać Jeżeli już ci styka, działasz na tempo mat Wiedz, że tak praktyka ukryte drugie dno ma Myślę, że cie przekonam, filozofie przybliżę Bo na szczęście szmula też sama się nie wyliże [Refren x2] Nic się nie zrobi samo, zupełnie nic Nic się nie zrobi samo, i musisz z tym żyć A ci co chcieliby ci pomóc to chyba spalić twój jazz Zerżnąć ci szmule w twoim domu [Zwrotka 2] Dzwonisz, dzwonisz, w końcu ktoś odbiera z łachą A przecież zarabia na tym, pieprzony kutafon Szyfrujesz bajere, lecz chcesz wiedzieć czy dobre Ale dla skurwiela, odpowiedzieć to problem Więc zamawiasz torbę, czasem trochę więcej Rzucasz wszystko w pizdu Chcesz mieć z głowy to czym prędzej Ja tu falstart, czysta farsa Za pieprzonym jazzem musisz zwiedzić pół miasta Lecą ćpuny za towarem, tak jak zombie martwi Do jednego mają talent, co, jak cie załatwi Sam utknąłem w mapki, zgrasowanego świata Samo się nie załatwi, dlatego za tym latam Później kanapa, czy wygodny fotel Suszysz, kruszysz, klepiesz, kochasz te robotę I na szczęście tak jak blant sam się nie sklepie Tak też sam się nie zjara i sam to wiesz najlepiej [Refren x4] [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]