Wierzę, że zbuduję dom już dziś z Tobą i dwójką dzieci I nie dam zgasić tego płomyka nadziei, mój wciąż się tli Mam nadzieję kochać bez przerwy do końca was troje Ten mąż tak jest wierny by wciąż dbać o wasze nastroje Bliscy chcą bym się otworzył, b**h please, ty Bliscy mają mnie z głowy, bo jak się otworzę to przestają być bliscy Ty mnie rozumiesz o dziwo, i tego nie rozumiem Ale nie dyskutuję - primo, i niech tak będzie aż do trumien Zawsze przyspieszałem na trackach, co kolejne to gorsze A będzie lepiej dla świata jeśli potraktuje go w slow-motion Daj mi czas ze sobą, więcej, mogę ciąglę Ci śpiewać że Jest najlepiej gdy jesteś, i najgorzej zarazem gdy nie ma Cię Bez Ciebie sekundy zdają się wydłużać w nieskończoność Szlugi w dłoń, ale one jakby nie chcą płonąć Za to zimowa zmiana czasu przy Tobie nabiera sensu, wiesz? Bo kolejną godzinę mogę w krainę marzeń zabierać bez słów Cię [Hook] Nie mogę powiedzieć że czegoś nie mam Tylko chcę być z Tobą Na zawsze, na zawsze, na zawsze I zostawić niedopowiedzenia Już wytrąciłem niechęć do ludzi i agresję z życia Dziś nawet mało piję, w ogóle pieprzę te awersje, wybacz Te wszystkie dni, które na Twoich oczach musiałem Ci spieprzyć Ale im częściej wybaczasz mi tym ten związek jest silniejszy I choć kusi nas wolność stale, i wydaje się, że gorzki nasz smak To tylko przy Tobie kochanie czuję się wolny jak ptak I wzbijam się z formą za te chwile które były ważne I sram jak gołąb na tych co życzyli nam źle Wykrzyczę wnet to szczęście, nie uderzy to w sumienie I wrzucę to w net, choć czy jest w tym sens? W sumie nie Z Tobą idę dalej, pieprzę zdanie innych, nie chcę skonać Możesz nie być ideałem, ale wiem, że jesteś moja Znasz moją miłość do biegów, i dużo czasu poświęcam na to Ale wiedz że tylko dla Ciebie przebiegam dziś ten maraton Dla Ciebie czytam książki, i Cię kręci, że piszę znów wiersze Chcę być najlepszy dla Ciebie, nawet gdy twierdzisz, że już jestem [Hook]