Smyku - Splątane myśli lyrics

Published

0 104 0

Smyku - Splątane myśli lyrics

[Zwrotka 1: Smyku] Chodzę ciągle w miejscu patrze tępo w ścianę Badam w tępo tętno myśli mam splątane Mam swoje paranoje a o twoje się boje Nie wiem na czym stoję z jednego jest dwoje Patrze w twoje oczy tak mętne jak atrament Potrzebuje pomocy bo mam takie same Mózgi rozjebane nisko pozamykane Drzwi porozkręcane próżno szukać klamek Nie wiem czy to ranek czy wieczór jest za oknem Nie patrze na zegarek bo ze strachu się potne Podobno masz depresje a ten świat jest fatalny Dam ci małą lekcję chuju jesteś normalny! Odbijamy palmy w stan agonalny Tak tak .....unikalny [Zwrotka 2: QetsalKoatl] Tak paradoksalne jak chaos w utopii Zniewolone ciało pełne dzikich fobii Zarażone strachem skrępowane pasem Owinięte mało zaciśnięte całe Jak prezent na święta innego człowieka Dostarczony pod nos pod oczy jak zwierzak Do obserwowania przez tafle ze szkła Do badania tworów zachodzących w nas Zębami jak kłami rozszarpać się nie da Wyciem niczym samotny pies też nie droga Smaganie się marne i zbędne konwulsje Spinanie się wielkie z daremnym skutkiem Całe trwanie teraz kosmicznej wręcz korby Wyrzyna się z ciała ma moc wielkiej bomby Wstrzymane przez wstęgi erupcja wstrzymana Jeszcze okiełznana jest faza splątania [Zwrotka 3: Smyku] W mechanizmie tryby krzywo wchodzą w zęby Patrzą na mnie z za szyby chyba jestem przeklęty Znajduje obłędy pochowane w czeluściach Podkręcam popędy szukam dla nich ujścia Skąd wzięły się demony w mojej głowie nie wiem Znów jestem uwięziony i reaguje gniewem Znów myślę o śmierci tym tematem się nie nudzę W głowie dziurę wierci strach ze się nie obudzę Po weekendzie u Berniego o jednym tylko marzę że następnym razem nie będę gospodarzem Wpadłem w gniazdo węży i się poplątałem I kto na kim teraz leży jak w głowie je schowałem Związałem się z myślami długo jesteśmy parą Najczęściej nocami wracają i zostają Powtarzam palindromy sam nie wiem dlaczemu To mój mózg urojony error dla systemu [Zwrotka 4: QetsalKoatl] Dawno dawno temu na górze gór człowień Rozbłysk się pojawił pojawił się ogień Z iskry wykrzesanej z chęci woli bytu Ciekawości mózgu dokonanie cudu Ten kluczyk wszechświata wiszący na haku W końcu dziurę znalazł ukazał sens oku Zaczęła się bitwa i wielka gonitwa Po cisze i spokój przez trupy na piętrach Świat zmienił się trochę od czasu do czasu A z nim wartość życia w nim zasług i przysług Zmieniło się wiele tor jest peronami Jest dworcem ogromnym nieznajomych granic Nano mikro makro informacji głowa Samoistne supły zagadnień od nowa Nawijane w szpule elektryczne kable Plątanina myśli w szalonym zwierciadle

You need to sign in for commenting.
No comments yet.