Smyku - Martwe oko lyrics

Published

0 93 0

Smyku - Martwe oko lyrics

[Zwrotka 1] Zabiłem swoje oko, więc mordercy noszę miano Wszystko mi się odłączyło, wszędzie rozsypało Na świetle słonecznym, no i sztucznym nie żyję Mocne rozbłyski trafiają w nie co chwilę Ale one nie drgnie, one żyć nie jest wstanie Co się stało z nim? Dzwoń po pogotowie Nie mam nawet siły podnieść ciężkich powiek A, aaa! A ja się duszę Strun, ruszanie czuję, czuję pustkę, suszę To nie żarty, to wcale nie śmieszne Ciało się trzęsie, uszy nie słyszą- bezsens Wszystkie myśli w trzecim wymiarze wiszą Latają, błąkają się gdzieś bez powodu Potrzebne są, by dodać siły oku Nie ma ich, nie ma, nie ma tu nikogo Nie ma nikogo, kto zna martwe oko Kto zna jego ból, kto wie jak jest źle Nikt nie pomoże mi, przez nie zniknę! Rozpłynę się, odfrunę, nikt mnie nie znajdzie Nie wrócę, nie przyjdę, błagać nie błagajcie Umrę, by zmartwychwstać i znów mnie zabić Znowu strugam je krwią, by życie stracić [Zwrotka 2] Najpierw spada, potem się unosi Masa pełna, złocistych właściwości Jeden element pewnej historii Zapisany na jej kartach, wielkimi literami Czterdzieste czwarte święto okolic naszych Trzy pary oczu, na śmierć skazanych, zgon! Niebieskie duchy nie wiadomo skąd Popełniły korzystny dla kogoś błąd Nie wiem, nie świadomy czy celowy był to sąd ESTEO! Moment upragniony! Zwrot na południe od ojczyzny zwrócony Sześć razy przerzucony, rutynowi pogromcy 6:0 dla zabójcy, ESTEO pełne mocy Zaraz się zacznie, już blisko, tuż-tuż Piasek, księżyc, metamorfoza trzech róż A świat, największy natury cud Jest kraina gdzie czuć się można jak Bóg Ale i tam przestanie płynąć mleko i miód To zawsze wraca, to zawsze dogoni nas To ma nad nami władzę, jak nad kartami las [Zwrotka 3] Inaczej to czuję i Ty inaczej to czujesz Ja podchodzę z luzem, a Ty sobie żałujesz Dla bólu i cierpienia, me oko umiera Każdy ma sposób swój, jaką śmierć wybiera Palone koszule, lodowe systemy wodne Rury orientalne, powyginane proste Zigzag i pół, na pół żurawie i czyste Do wybory, narzędzi zbrodni masz listę Do kolorów masz sposobów, co z rzeką zrobić Masz prawo się zanurzyć, lub jej źródło wybić Jak zabijesz i czym, to już Twoja jest sprawa Martwe oko, ESTEO, leci z szybkością macha [Zwrotka 4] Okazja jest, trzeba wykorzystać ją I oko obdarzyć śmiercią Noc wyjątkowa, z dwóch w jedną złożona Należycie uczczona, nie tylko w planach Na dwie pary, szykował się solidny zamach Drogi jednak, nektarowy był wstęp Między życiem a śmiercią, był to odstęp Zaczęło się, już niedługo słońca wschód Zaczęło się, złoty masyw pochód Zaczęło się, obumarło czworo oczu Naprzeciwko, konfrontacja martwych wzroków Przyjemny nieporządek, zmysłów sześciu Na stos zasługuje ta śmierć w skali stu Umiera, zmartwychwstaje, okręg się zamyka Ciągła podróż w koło, zaczęła się lipa(?) Każdy czas dobry, by zwiększyć tempo By stracić życie i spojrzeć na świat ślepo

You need to sign in for commenting.
No comments yet.