[Intro] Aprobujesz mnie czy nie ja i tak teraz nadchodzę... ...monstrualny [?] biorę w ryzy tych, co przyszli... ...Nienawidzisz mnie, bo ja wciąż krytykuję, ale spójrz... ...To ja gadam, fałsz odpada, robię to dobrze, jak... ...Rytmiczne gadulstwo czułem się jak wniebowzięty... [Zwrotka 1] To było w czasach, kiedy rap nie kojarzył się z lansem A z głośników jamnika nie schodził Peja i Iceman Dzisiaj kasety to skansen, a kiedyś były modne Pamiętam jak Da Blaze wzięli swój pierwszy oddech Pierwsze szerokie spodnie, tak to wyglądało wtedy k**az Group, PDG, walkman zajeżdżał kasety I choć nie pochodzę z biedy, to nigdy moich starych Nie było stać na oryginalne Nike i lenary 3 rozmiary za duże jeansy podejrzanych firm Każdy z nas miał wtedy w głowie bardzo podobny film To poznański styl, kilka chwil z życia dzieciaka Co piątek Eskulap, piliśmy jabole po krzakach Cały parkiet skakał, znaliśmy każdy tekst Katowaliśmy mixy, które wydał DJ Decks Trochę Później PWS uderzyli w łeb jak kastet A wszyscy fani Aifam czekali na "Mrok Nad Miastem" Beat Squad wydał taśmę, klasyczne brzmienie, piszczał Pierwszy freestyle, z gwinta wychylana czysta W telewizyjnych listach, nie było hip hopu Byliśmy alternatywą, jebać to co myśli ogół U progu wieku miałem, więcej samozaparcia Niż talentu do farb, albo kondycji do tańca Hip hop jak szarańcza, wdarł się na polski grunt To, wyczucie rytmu, kilka słów, granie bez nut To nie młodzieżowy bunt, to było znacznie większe Produkcje Larwy i Miksera w studiu "Na piętrze" To były moje pierwsze kroki, synu skumaj Że póki my żyjemy to ten hip hop nie umarł [Refren x2] To jest hip hop, ulepieni z tej samej gliny Majk w dłoniach dymi, słowa zamieniamy w czyny Skratche, bity, rymy, parkiety i farba Walczymy o to żeby ta idea nie umarła [Zwrotka 2] Słychać nas stąd aż po Mexican Border, nadzieram mordę Każdy wers dla łaków jest lirycznym mordem Wjeżdżamy jak Cortes, dzisiaj spłonie twój Wigwam Napierdalamy szyfrem, nasze tracki to Enigma Rap dla mnie to bitwa, mam bity i majk Klipy i vibe, przy tym gównie skrzypi ci kark Graffiti art, zajarani hip hopową sprawą A ty, otwórz oczy, nie bądź ślepy jak prawo Brachol kupował kasety, przepierdalał cały hajs Na baletach królowała wtedy MC Lyte "Judgement Night", rozjebał mnie Onyx i Biohazard Chwilę potem usłyszałem Kid Frost'a - "La Raza" Chodziłem na bazar i do sklepów w centrum Jeżyc Nie istniały takie zwroty, jak "propsy" i "hejterzy" Trzeba to samemu przeżyć i mam wrażenie, że teraz Ta zażyłość i wspólnota między ludźmi umiera Wtedy poznałem Shellera, pamiętam po raz pierwszy Pod instrumental "Emiratów" pizgaliśmy wersy I wierz, że zanim w TV lecieli Blokersi To hip hop nas napędzał, jak serce bijące w piersi Fanatycy wierszy, szczony na mikrofonach Mój człowiek Ry23 wbił na mapę Czerwonak Nikt nie był ponad nikim, rap dla wąskiego kręgu Wszystkie szczony na zeszytach robił orła Wu-Tangu Dzisiaj trzymam majk w ręku, pod sceną wuchta wiary Opary, wódy i canny, kluby i bramy To o nich i dla nich, hip hop naszym ojcem Prosty hołd oddany tym, którzy robią go w Polsce [Refren] Tekst - Rap Genius Polska