Słoń (PL) - Winda lyrics

Published

0 421 0

Słoń (PL) - Winda lyrics

[Verse 1] Mam wiele imion, ale misję tę samą Mówili na mnie Azrael, Tanatos lub Charon Za to mi płacą, pilnuję świata umarłych jak stróż Nie jestem Diabłem, Aniołem, ja jestem przewoźnik dusz I cóż mam ci powiedzieć, serio mam tu co robić Jednych zabije starość, innych wypadki, choroby Oto wzorowy pracownik, pracuję ciężko, ambitnie To nie jest starożytność, zamiast łodzi mam windę Trzymam dźwignię spokojnie, twój koniec jest blisko Biorę cię w ostatnią podróż, choć nie jestem św. Krzysztof Wszystko co zrobiłeś za życia ma wpływ na to Czy czeka cię sielanka czy piekielny patos Nie jeden matoł się dziwi dlaczego zjeżdżamy na dół Zaczyna żałośnie skomleć, błagając "Proszę cię, daruj" Zwykły karaluch za życia, nie myślał co będzie później Nie trzeba było wkładać ręki córce pod bluzkę Żywot idzie pod górkę i się kończy pogrzebem Nie ważne gdzie byś się ukrył i tak przyjadę po ciebie Trzeba być dobrym człowiekiem, pomagać bliskim w potrzebie Żeby nie skończyć jak robak wdeptany w płonącą glebę I nie wiem dlaczego ludzie zasłaniają się Bogiem Przecież ich czyny są miarą na to czy wchłonie ich ogień I mogę przysiąc, że ogólnie ja nie oceniam ludzi Ale zło wyrządzone za życia i tak wróci [Hook] Bo to od ciebie zależy czy utoniesz w morzu ognia Za swoje czyny każdy odpowie z osobna Wyobraź sobie ten przeszywający ból Kolejna winda jedzie w dół, w dół, w dół [Verse 2] Przewożę starych i młodych, przewożę kobiety, mężczyzn Tych co srają pieniędzmi i tych od skrajnej nędzy Woziłem księży, lekarzy, zbrodniarzy i sędziów Tych co zmarli przez sen i tych przy utonięciu 45 z 50 polityków jedzie w dół Przez ich egoizm wiele osób klepie biedę w chuj I pewnie cud by ich nie ocalił nawet Będą całą wieczność tarzać się w morzu pijawek Widziałem wielkich mówców, tych złotoustych kłamców Co dla swojej korzyści brali podwładnych na łańcuch Widziałem jak dla żartów diabeł zamieniał im dupy z głową Srali na siebie jak chcieli powiedzieć jakieś słowo Ich ciała płoną, ponoć bolą coraz mocniej Rany cięte sypane solą i przemyte octem To proste, każdego kiedyś czeka zapłata Nie jeden twardszy niż skała jak małe dziecko zapłakał Nie jeden zwykły szarlatan ukrywał twarz w religii A zbladł jak zobaczył spadający uchwyt dźwigni Więc sam to wykmiń, ja nie oceniam ludzi Ale zło wyrządzone za życia i tak wróci [Hook]

You need to sign in for commenting.
No comments yet.