[Zwrotka 1] Zaszyj mi powieki włóknem, byle nie konopnym Po nim mam sen, zbyt odległy, choć rozkoszny Dotknij przez chwilę mego czoła zimną dłonią Albo kopnij mnie w tyłek, ku nowym paranojom Pochowali jej męża w niewłaściwej mogile Media krzyczą o księżach, że każdy pedofilem Inny potrącił laskę, zagapił się na rauszu Wywiózł do lasu, już wracał z zamiarem gwałtu Elita kraju? Arendarki z bazaru Całą resztę stać tylko na wpis na portalu Chciałbym cię zabrać na rejs po Dunaju Oszczędzałem pół życia, a i tak brakło kajut W powietrzu zapach niebieskich migdałów Jedziemy Nowym Miastem w przeżytkowym Hyundaiu Znowu ktoś pruje, jakby nie miał dokąd wracać Znowu dureń z ronda zjeżdża ze środkowego pasa [Refren x2] Dziś znów śnił mi się spokojny sen Eskalacja szaleństwa, owczy pęd Dziś znów każą nam na wojny biec Za kraj, w którym nie mogę nawet bronić się [Zwrotka 2] Nie chcę łapać się za głowę, bo boję się poparzeń Na spacer z parasolem chodzę, gnoje plują jadem Wątpię, czy Bóg stworzył ludzi na swój obraz Skoro internet wie już więcej od nas Filmy o niczym, poezje o niczym Rozmowy o niczym, to wszystko niczym marność Po wszystkim troglodyci syci i opici Oddają za darmo tę ziemię urodzajną Mój szczeciński hardkor, Boże, daj nam fory Prosimy o Dies Irae, albo chociaż meteoryt To obraz świata, który pędzlem ruszył Dali Trzepot skrzydeł chmary moich motyli kruszy skały Ledwo widzę już sens picia porannej kawy Wolę być jak lunatyk, bo to i tak sen na jawie Bluźnij na Boga, lecz czy to jego wina Że na szczery uśmiech stać już tylko mojego syna chyba? [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]