[Zwrotka 1] Ej ! Uwielbiam kiedy budzisz się koło mnie Twoja bielizna leży wciąż na podłodze I nawet ból nie potrafi mi przypomnieć Ile straciłem po drodze, ej Przestań ! Nie pamiętam już tych czasów Kiedy woleliśmy trzymać się z dala Dziś, chcę słyszeć stukot twych obcasów Gdy wieczorami zbliżasz się do mnie, mała Nawet ja bywam kurwa zły i Parę razy na noc musiałem się urwać by Stracić rozum, chlałem aż do oporu R-Ice mówił, że „będziemy singlami z wyboru !” I chyba obaj wiemy, że to nie wygląda pięknie Czego chcemy ? Ciszy, kurwa szczęście jest względne Daj mi odrobinę z pokorą bym uwierzył, że jednak się nie myliłem [Refren x2] Chodziłem po mieście zgubiony jak Jeremy Krzycząc oddaj ją, szczęście wenę mi Życie ma cenę dziś, gdzie moje Remedy ? Marzyłem o tym żeby skończyć jak Kennedy [Zwrotka 2] Kilka dup chciało chyba pogadać o czymś Nie umiałem nawet patrzeć im w oczy Mówiły mi, że jestem jakiś obcy Mała spójrz na siebie powinni cię kręcić chłopcy Zaraz, znasz mój numer jeden, drugi zgadnij Wiem, że płakałaś słuchając „Magii” Razem mogłoby nam być jak w niebie Don't worry, „Mogłaś tam być” nie jest do ciebie, sorry Wiem, że zaczekasz na mnie, prosiłem o to Kilka tracków z przeszłości brzmi ban*lnie dziś, spoko Kilku idiotom skończyły się argumenty, bo Co to za zarzut, że puszczam same smęty, ziom Emocjonalna karuzela w moim życiu trwała trochę Tobie panna co najwyżej czasem zajebała fochem Całe miasto znienawidzi mnie chyba Bo nie jestem Piekielnym sprzed lat tylko nim bywam [Refren x4]