[Zwrotka 1: Slim Szczegi] Nowy dzień, nowy cień wątpliwości Bo stoimy w świetle problemów i dość ich Bo wolałbym flesze, by zamienić wreszcie Ten świat gdzie pastele mają odcienie szarości Moje błędy mnie rażą jak stroboskop Jak widzieć nowe gdy jeszcze tu spłonął top Nie liczę nawet tych spalonych szczytów To jedynie wykaz tych miejsc gdzie nie mogą dojść Nikt mnie nie szuka ze świecą, bo błyszcze się, tak by widzieli z daleka Choć zwykle kiedy zrzucam bombę nie słyszę jebnięcia, bo tak wielka dzieli nas przepaść Moi ludzie i tak powtarzają że powinienem się już wziąć za tą rapgrę Bo skoro to ma już te ręce i nogi to szkoda by po prostu poszło na marne To ze mną pójdzie na melanż, się sponiewieram, tekst mam nagrać? Jeżeli jesteś tu asem na wolno to nie potrzebujesz już szczęścia w kartach W stałym kontakcie z ulicą, choć muzyka daje się wznieść nad asfalt Dlatego myślą że stale unoszę się, stąd te cyphery i spięcia w battlach Dostaję miłość w zamian, raz ją zgubiłem, wierz mi, pieprzyć żyje, olałem idealną dziewczynę tylko po to żebym mógł tu olać setki lepszych Od niej, chociaż ze sztukami jak z ogniem, trzeba się tu obchodzić ostrożnie Mówisz że żadna cię nie obchodzi bo musiałeś smakiem się obejść ponownie Wszystko kręci się tu wokół dziewczyn, tych przyszłych i byłych, ukrytych, obecnych Pieniędzy, bo fortuna kołem się toczy, i myśli że marzeń już nigdy nie spełnisz Wiecznie młodzi, także pieprzę co dziś ma ten wpływ na jutro Może już znalazłaś szczęście, po czym je zgubiłaś - trudno [Zwrotka 2: Slim Szczegi] Weź powiedz mi jak to jest, kto jest dziś w modzie, kto git a kto nie? Czy jeśli pojadę z twoim idolem to będziemy dalej tu zbijać pionę? Kogo zabrała tu ta nowa fala, a kto w popłuczynach jej brodzi po kostki ? Jak palą się do narobienia tu dymu wylewam kubeł zimnej wody na stos ich Niektórym czas się ulotnić, a nie dane było im dobrze wypalić się Nie jestem święty i to nie konklawe, nie szukaj we mnie typa który wybawi grę Nie chodzi o zasięg, bo częściej go tracę niż mam, czy o bycie na ustach Chcę tylko odbioru świadomych słuchaczy by poczuć że wreszcie nie piszę do szuflad Propsy i Hejty, dla mnie to prawie to samo pojęcie, zczaj to Jedni z szacunku zrobiliby loda ci, drugim props nie może przejść przez gardło Wyduś to z siebie, pomyśl, co będzie gdy kiedyś zrobię karierę A twój idol zechce mnie wydać, no co ? powiesz prawilnie że on jest frajerem? Nie biorę do siebie, i niewiele już do mnie trafia, a wciąż pełne ręce roboty mam Stawiam te zwroty na punchach, wystarcza że przyprawiam się tu o zawroty głowy sam Każdy ma pomysł jak zdobyć świat, wzory na których opiera swe kroki, ja W planie mam więcej niż zjedzenie gry albo ćpanie, żeby widzieć w proszku swój pomysł na Każdy kawałek, co daję wiarę mi, power by iść po więcej Tylko banery na całodobowych starają się stale mi wcisnąć reset Znowu się zbieram i mówię: „zaczynam od zera", znaczy że zaczynam od siebie Zaczynam od teraz, i zbieram się bo sam ze sobą nie mogę usiedzieć I wychodzę - poza te wasze postrzeganie, chociaż niejeden kolega ostrzega mnie Przed, takimi filmami gdzie szczena opada nawet tu z kremem corega, nie Wiem o co biega nie, kiedy kończymy razem w cudzych domach z wódką Każdy tu myśli że idzie do przodu, kiedy tak naprawdę się cofa #Moonwalk