[Zwrotka 1: Buka] A miało być tak pięknie, mogę to wyryć na pętli twym sercem Przybliżyć mniej więcej mej reminiscencji powieści nieczęste Więcej. Polej mi klinu, udławimy nieszczęście Tu nie ma winy, choć przelałem jej czerwień Chodź upijmy się tępym dźwiękiem dopija się szpecylny, włożyłaś sukienkę w perły, owijasz ją czernią Twoja szminka zostawiła puste miejsce na zewnątrz W środku moja miła zawsze byłem pełny Jak moja miłość do tych wersów, gdy zwątpiłaś, niech ateizm Gdy przydrożny odszedł Jezus, może dotrze i do niebios wierz mi Zresztą to tylko szepty jej odbija echo Nie chcę pamiętać co było, postaw kolejną i niech spłyną Gardłem żale i łzy, w upale szaleństw razem dziś ja i ty Wokół nas fale, tak bardzo w szale i nie mogąc pomóc Tobie tonąc, wiem doskonale ile kosztuje samotność Wybacz [Refren x2: Skor] Znów, znów tylko w dół,w dół Tuląc mróz tu resztkami tchu Uderzamy w grunt naszych uczuć gradem Karmieni przez ból, skazani na upadek [Zwrotka 2: Rover] Nie da ci siły ból, który masz gdzieś w sobie synek Kiedy odchodzą jebać je jak pech w kasynie Niech mnie nie trzyma grunt gdy spadnę z hukiem, z gradem igieł Nawet ze skórą oderwę uczuć zmarzlinę Niech mi ziemia twardą będzie, grunt że się odbiję Tnąc kapitułę nieba, aż spadną gwiazdy Ojciec zawsze mówił jesteś tu na chwilę I wracasz na keybags podziwiać gwiazdy Żadnej z nich nie dam satysfakcji na to żeby trwała we mnie zawieszona w czasie jak "Post Mortem" Czarno-biały sztych, na nim uczuć patos I serce, które życie otwiera kluczem od konserw Kłamstwo krwi, wobec tych, co piją za to łgają z tygodnie na tratwie, zeszła z sercem w słonej wodzie Jesteś z tych co lecą w dół jak japończyk na Pearl Harbor By za szczerą miłość oddać życie strawione przez ogień [Refren x2: Skor] Znów, znów tylko w dół,w dół Tuląc mróz tu resztkami tchu Uderzamy w grunt naszych uczuć gradem Karmieni przez ból, skazani na upadek [Zwrotka 3: Skor] Mieliśmy namalować sobie świat od nowa Na życia płótnie gdzieś kłótnie pochować Wciąż próbować uchować przed smutkiem To co przez wódkę wciąż wpadało w studnię bez dna Kurwa, nie chciałem przegrać, przestań Sama mnie pchałaś w ten bezmiar To kres nasz, a nie przeznaczenie Upadam jak sens w nas, jak krew na scenie Żegnaj, dobrze wiesz jak to rani Cały ten hardcore wani dałem taktom do granic My tacy sami, jak wczoraj jak jutro I Pora już usnąć, mówi się trudno Bo późno już a łzy się cisną do oczu Więc upadam jak one abyś mogła to poczuć A cisza wokół jak pieprzony knebel Stawia mnie na uboczu, bym upadał dla Ciebie [Refren: Skor] Znów, znów tylko w dół,w dół Tuląc mróz tu resztkami tchu Uderzamy w grunt naszych uczuć gradem Karmieni przez ból, skazani na upadek [Refren: Buka & Skor] Znów, znów tylko w dół,w dół Tuląc mróz tu resztkami tchu Uderzamy w grunt naszych uczuć gradem Karmieni przez ból, skazani na upadek