Dokąd? Dokąd i po co? Wiesz? Jak wiesz to idź mu powiedz... Siedzi tam... Czeka aż kurwa ktoś przyjdzie i mu powie... Bo on sam nie wie.., Z resztą, kto kurwa z nas wie.? Posłuchaj... Parę słów o nim... [Verse 1] Od lat szukał miejsca, milczał gdy krzyczał tłum Chciał odrobiny szczęścia by ukoić swój ból Szukał sensu w treściach, słów gdzie ciszy sześcian Serce pękało w pół, a on za nic nie mógł przestać Mówił: "Muszę przetrwać" i ufał, że się uda Nawet gdy obłuda zamieniała w popiół cuda A świata ułuda wpędzała go w samotność Czuł ją tak mocno, że prawie mógł jej dotknąć Cały czas pod prąd szedł i poszukiwał Jedynego ogniwa które zło serc wyrywa I powoli odkrywał wybierając szaleństwo Taniec z poezją z zaciśniętą pętlą Tak gonił piękno, że aż zgubił drogę Chcesz to Ci opowiem o tym jak upada człowiek I jak zabijają fobie go w żalu i w gniewie W obłędu powiewie, bo już sam kurwa nie wie [Refren] Jak tu żyć? Kiedy iść nie mamy już dokąd i po co O czym śnić? Kiedy najgorsze koszmary przychodzą nocą Jak znaleźć dziś nasz cel gdy wokół lśni głupców złoto A pośród tych chwil wciąż płynie ten potok i łzy co przestały już ufać oczom [Verse 2] Pisał, ciągle pisał - tak bał się świata że więcej nie zaufał temu który go otaczał Skrzętnie przeistaczał ból w moc, czasu płachtą Nadal kochał noc jakby była jego matką I z każdą kartką wwiercał się coraz głębiej W zakamarki serca by znaleźć esencję Aby poczuć więcej niż można, niż tylko to Co rozrywało go od środka gdy padał na dno Gdy już nie mógł brnąć dalej cicho się żegnał I zapadał w sen tam z atramentem na rękach By po kilku momentach zerwać się i pisać wciąż Matki swego szaleństwa gdzie zbudował swój dom I kochał go bardziej niż ten z dzieciństwa Którego historię los spisał w jego bliznach Nadal szuka wyjścia i po tylu latach Z mianem wariata wciąż pyta się świata [Refren]