[Verse 1: Buka] Nie chcę świata bez uczuć, skał w bezruchu I bez fali mórz, burz obdartych z huku Nie chcę dławić już martwych pieśni buntu Zaciśniętych pięści, żołnierzy bez mundurów Ani róż, wyrwanych przez czarną zawiść Przez cierni aksamit w kielni łez przeplatanych Przez nasze błędy i mętlik w nas samych I którędy wracamy, gdy nas więzi pętlami Nie chcę patrzeć już na krwawy księżyc bez bieli Blady zenit i kurz naszych pragnień i celi Chcemy wierzyć już, chcemy być sobą na zawsze znów Gdy obok krocząc na kartce upadnie wróg Chcemy nadziei, skazani na porażkę W świecie poemy odzianej czarnym zamszem W dekadencji tonie, biec po szczęście - to my Kwiaty na betonie, których nie zdepczesz! [Verse 2: Skor] Nie chcę kosmosu bez planet i nocy bez gwiazd Nie chcę grać muzyki bez duszy, bez nas Bez nazw uśpieni, bez imion, bez łez Wtuleni w poezje i w biel aż po kres Oddycham, a powietrze wbija w płuca ostrza Księżyc rozpływa się pośród bólu doznań Tak bardzo chce poznać cię - zanika wszechświat Rozrywam pustynie chwil, by znaleźć ziarno szczęścia Oddycham, esencja dni ucieka po wskazówkach Zanikam, parują łzy w atramencie jutra Szaleje pustka, wieją wichry przeznaczenia Rzucam kamień, pęka zwierciadło i zmieniam się I tli nadzieja się, a ja kocham ten świat Jest tak zimno a ja wielbię tą ciemność Znika wszystko co miałem ci dać I nie pamiętam już nic wszystko jedno...