[Intro] To jest Wielkie Joł, człowieku (Elliminati) Bardzo ekskluzywna pracownia jubilerska [Verse 1: Tede] Gniesz się od presji Nie wiesz jak się jeździ A jeśli tak, to nie jeździsz To kurewski mainstream jest Ile mieści piec, tyle dorzucam Kapsztyle mogą do mnie coś pretensji mieć A ja płynę gdzieś Jestem główny nurt Są takie rzeczy, wiesz O tym nie mówmy tu To co robię bu jest, kapujesz? Tak tu jest, głup tego nie czuje, łups! Czujesz się urażony, bene Popierdolony Tede skażony PLNem Pierdolony ewenement na lokalną skalę W sumie nie wiem, ale dawno się nim stałem [Hook] Jak to jest twój film, choć to jest mainstream I jak czujesz ten bit i mnie w nim To płyń! To płyń! To płyń! To płyń! [Verse 2: Tede] Jestem awangardą Dla awangardy A wam w gardło Chuj wkładam twardy Nie obchodzi mnie w waszych oczach awans To nie to party, po co mnie zapraszasz? To się nazywa zła sława (o...)! To się nazywa Warszawa (o...)! Marzysz, żeby być mainstream A na razie to giniesz w szumie miejskim, spadaj! Świeży raperzy chcieliby tu być, więc jebią Do bitu pitu-pitu, z zeszytu mi tu klepią Ręce się do kwitu lepią im Jestem złym z mainstreamu, oni siepią kwit [Hook] [Verse 3: Tede] Ryj zamknięty w trueschool'owej pętli masz I masz, masz i masz ten klimat Tutaj mainstream tętni rap, kiraj, f** Tu nie ma sampli z winyla, tak Byście przylukali te Akai Byście płakali, wala się jak stare Atari W kurzu. Płynę na fali, wyluzuj Na sali bywalcy stali bez intruzów Walić rap dla gimbusów I tak jesteśmy asłuchalni dla ich uszu Nie mamy dla nich uczuć Niech płyną, kurde Skaczą za burtę Płyniemy z nurtem [Hook]