Shag - Wybór lyrics

Published

0 109 0

Shag - Wybór lyrics

Znów ten rap gonię, może w chuj za to monet zbiorę To nie koniec, wybór sprawia, że mikrofon płonie Wyborową biorę, wchodzę w porę, choć to nie p**niole To wiesz, że zaraz ją zrobię I na myśl nie przychodzi mi, by odstawić dziś Może zrobię łyk, a może w mig zniknę w tym i nie będzie nic Bo widziałem jak niejeden gnił i też mówił, że potrafi pić Przecież wiem, że to cienka nić, znowu mówią mi Weź pozbieraj kwit, dla nas zawsze są otwarte drzwi Kilka piw, ekspedientka kpi Klimat git, bo z każdą z nich, jesteśmy na Ty To już nie sny, to już raczej koszmar żaden z nas nie śpi, ta noc może trochę potrwać Jak na bani z kreski, non stop trwały kontakt Zamuleni jak perszing, napaleni jak na Woźniak, o Ona czy oni, czas goni, mamony mam na życie Jak ziomy chwycę za broń i przeleję to na bicie Po lepszym roku, lepsze gówno usłyszycie Sycie dam bani zrycie, wtedy moje życie rozkminicie Mówią "przyśpiesz tu brat", kto Ci dorówna? Rap to nie konkurs typie, skąd Ty żeś się kurwa urwał I mółbym pół dnia nakurwiać na trackach A nocą bić rekordy na setkę, tak latam Jak Adam się zmagam o kryształowe kule Mam juz dwie, (heee), więc nie musze latać w ogóle Lecz przelecę grę jak Kamil, Wojciech i będę królem Niby pierwszy sezon, a mógłby przynieść mi fortunę ... Zakładam g-schock, choć tu nie chodzi o fejm to teraz jebnę Jedni karmią mnie ciszą - to śmiech, inni podbiją pewniej Szanuję ludzi za słowa rzucane w face, niech Inni uczą się słysząc, wtedy sens leci na werbel I może nie przygarnie mnie żaden label Nie gram o stawiane rzeźby, postaw bro, będzie przyjemniej Jestem SHAG, jestem ewenementem Teraz gram tak ten rap, nie jak przedtem Teraz z sercem, pierdole presje i mowie więcej Choć nieraz są tego różne konsekwencje Lecz jak frajer burzy moją KON-WENCJĘ Stworzę mu KON-dukt, rodzinie KON-dolencje Bez napinki synki, ale nie czaję tej kminki Nawijasz hot16 na raz albo urywki? Masz sk**sy, po to by wypierdolić w to magazynki Wybór jest oczywisty - kto tutaj błyszczy ?! Jeden liczył na beef, i po dobie dostał diss, ej Beef se zjedz, jak my jemy Cię, już nie błyśniesz Nie wrócisz bo wyszedłeś na pizdę I cisnę, kto w tym momencie przejął biznes, tej I to słabe jest, zamiast lokalnie wspierać się Patrzysz komu udało, a komu nie udało się Niemało widziało się, stara gwardia wie Pójdź na HHBytom, tam się szanują, nie? Tam się szanują, masz wybór

You need to sign in for commenting.
No comments yet.