[Zwrotka] Próbuję wywołać deszcz, przywołać duchy zza granic Chcę oprzytomnieć, a wracam do wspomnień, chyba jak wszyscy przegrani To przerwana lekcja muzyki, gdy wpadam we wnyki i znikam przez żale Nie znam zakresu tych fal, za bardzo spychają mnie w dal Dorosłem, proporcje, o których nie powiem naprawdę nie są jak Mariott czy Hilton Przebiegam po moście bez wspomnień, odbieram spojrzenia wilkom, zaczynamy kinko Naszymi planami w to wszystko, waszymi planami jest zło Krążymy jak stada Nomadów, od kiedy nasz niebyt to jedyny dom Ariadna nie popląta losów, Adrianna i pył to namiastka odlotu Jak matowy odblask na oczach, ja nie widzę nic, to bal terrorystów, a ja na widoku Obdarty z żalu, stracony jak kwoty ze sztofu, to loty po zmroku Zaloty bez pokus, i koty po Stocku to chore jak pląs pól Gdzie byłem wieczorem, rok temu, nie kryłem urazy, nie pytaj jak wielu Zamykam otwarcia bez żadnego wsparcia, a Ty nie planuj, nie steruj Nigdy nie pytaj jak wielu i nigdy nie pytaj mnie za jaką cenę Jak biegnę do celu to mijam się z nimi, za szybko staję się celem Mamy rewolwery na plecach i to delivery podnieca tu dupy I głosy, jak los w Twych rękach, Boże, nie każ mi czekać sekundy Nie ważcie swoich intencji przed moje i nie płaczcie po startych szlakach Jestem odważny jak każdy, kto wie, że w rękawie ma więcej niż ASa I nie próbuję już wracać, gdy sekundy biegną, a ja nie łapię już dna A sens istnienia ucieka bezwolny jak wiatr, bezwstydny jak ja Nie łapię oddechu, nie chcę liczyć sekund, nie biorę tabletek na sen Panuję nad blaskiem księżyca, choć z każdym momentem pojmuję go mniej Kiedy tracę kontrolę i sprawę z widoku, znów żyję w amoku, niepokój mnie męczy Wychodzę po zmroku i liczę, gdy na linii wzroku wystawiasz mi cele zza tęczy Znam polarne noce bez barier, ochronią nas przed linią ognia niebawem A truchła powstaną i ruszą bez winy po naszej stronie to gusła My, ponabierani na role, zaklęci jak granit, milczący jak mnisi Sny na śniadanie i mgły spoza kamer, nie mamy wstydu, a chcemy być kryci My, ponabierani na role wyklęci jak Szarlej i milczący jak mnisi My, nie pytaj, bo więcej nie powiem, to wszystko do czasu gdy nic mnie nie przyćmi [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]