[Zwrotka 1] Idę dalej przez zadymione sale Znowu wracam jest widno Zostawiłem tam całego siebie Potem już tylko otworzyłem pachnidło I niech się dzieje co chce Moje życie, mój show. A w nim Scenarzysta forsę wziął, potem zaczął pić, robić wyrzuty mi Chciałbym zostawić przeszłość za sobą Ale ciągnie się za mną jak ogon Nic mi się ostatnio nie układa Po śmierci mnie może ułożą na nowo W drewnianej skrzyni, jak wszystko co odchodzi w zapomnienie Kiedyś odwiedzę to miejsce i przywrócę rzeczom pierwotne znaczenie Ulotne wspomnienie, mój łapacz snów widział zbyt wiele I chyba zamienia się w puszkę Pandory I wysysa ze mnie też całą nadzieję Bujam się na huśtawce nastojów Patrz robię pełny obrót ale po nim nic nie wraca na miejsce Chyba, że to miejsce to pandemonium Miasto stołeczne wszystkiego co siedzi we mnie Kurtyna opada i cichną brawa, mówią: to szansa, następnej nie będzie Śmieję się, na twarzy mam maskę anonymous Stoję jak Hamlet z czaszką w ręce i pierdoli mnie to [2x Refren] Stoję tu, chcę żyć i coś przeżyć Scena to moje być albo nie być Stąpam po kruchym lodzie jeszcze cieńszym niż szpilki moich źrenic Ale wciąż próbuję coś zmienić, choćby outfit i rodzaj napoju Moje życie to lunapark, diabelski młyn, huśtawki nastrojów [Zwrotka 2] Krew zamarza w moich żyłach Otula nas ciepłem egipskiej bawełny Otwieram tę małżę Otwórz mi głowę zobaczysz w niej perły Patrzysz na mnie już wiesz Co się stanie, gdy twoją otworzę Mówisz bierz co chcesz Biorę macha z uśmiechem odchodzę Nie zostaję na lodzie, chociaż w życiu ciągle się ślizgam Gdzie moja kolejna szansa? Leży i czeka aż ją wykorzystam Oślepia mnie połysk sklepowych wystaw czuję się jak nigdy w życiu Na planecie, na której teraz jestem naliczyłem już 12 księżyców Nie czuję grawitacji, choć spadam jak kometa na Ziemię Cumulusy myśli układają się na kształt na jedno skinienie Nie czekam na objawienie, scena zaraz eksploduje O nas się nie martw, przyjedzie Ford i nas eskortuje Przez to czuję, że mogę wszystko, taka moja cicha paranoja Niech to będzie nasz sekret para moja, i para twoja Moje życie to parabola, każdy kawałek kolejny symbol Ciągle słyszę o wilku mowa już nadałem mu charakter i wygląd [2x Refren] Stoję tu, chcę żyć i coś przeżyć Scena to moje być albo nie być Stąpam po kruchym lodzie jeszcze cieńszym niż szpilki moich źrenic Ale wciąż próbuję coś zmienić, choćby outfit i rodzaj napoju Moje życie to lunapark, diabelski młyn, huśtawki nastrojów