Chyba jestem anormalna Głosy słyszę w głowie swej Krąży za mną jakaś tajna Chuć o której mało wiem Gdy co rano w lustro włażę Ładnej buzi warto chcieć Ona jęczy nie przesadzaj Lepiej jest intelekt mieć Więc wybiegam na ulicę By wystawy wzrokiem gryźć Ona piszczy nie przeliczaj Zdrowie niech wystarczy ci Kiedy topię ją w herbacie Mam nadzieję pójdzie precz Ona się od dna odbija A ja w nim pogrążam się Padam z nóg i Boga błagam Winy odpuść a ją weź Ona się zza drzwi wyłania Mruga okiem cedzi śmiech Chwytam nóż by podciął żyły W myśli własny pada trup Ona ryczy nie tragizuj Lepiej flaszkę wódki kup