Ciemność i smutek spadają nagle lecz światło Czuwa w oddali by cienie mogły się kłaść Za brudną rękę jeszcze przez chwilę potrzyma Bo liczy że nie wiesz na co cię stać I balansujesz wciąż na krawędzi a przepaść Ciągnie jak magnes jeśli popatrzysz się w dół Łatwiej jest skoczyć nawet jeśli bez skrzydeł Niż walić głową w bezbarwny i twardy mur Więc przetnie promień i tak już mętną źrenicę Bo po co światło jeśli w ciemności chcesz trwać Kamienne serce i wąskie jak sztylet usta Przegrałaś jeśli poddasz się urodzie zła