[Zwrotka 1: Ras] Dla chłopaków z brudnych klatek to jak skok na bank Kiedy przychodząc ruszasz tą dupą jak mountain bike Góra, dół, góra, dół, głowy chodzą im Góra, dół, góra, dół, kiedy słodzą Ci Każdy z nich chciałby w tym meczu zagrać chociaż ogon I złapać Cię, dorwać tyłek i zatańczyć pogo z nim Mówią Ci, co niby gdybyś wpadła do nich w tym teraz co masz na sobie Dobrze wiedzą co chcą zrobić z tym Trochę boli ich Twój boyfriend w getrach Ojciec dziecka, nie trawią go ci goście z getta Może w innym życiu, śpiewa dla nich pani Badu Mówisz im, że musisz lecieć, oni lecą sami na dół jak on [Zwrotka 2: Ras] Szkoda, że to jeszcze nie my Czy prawie jest lepsze niż nic? Czy to nie chore, że chcę więcej niż ty A siedzę tu zamknięty jak pętle na bit Chyba nie chcę tak żyć Światła, kamera, tęsknię za tym Teraz wiem, że wejście na szczyt Odsuwa mnie od tych, dla których chce na nim być Próbuję dać im miłość, scena mi daje miłość A słyszę: "zmieniasz się, bracie, kiedyś tak nie było" Bzdura, to wy nie chcecie być sami Po prostu wyszło słońce i chce się opalić Zapraszam was, ja Zapraszam was, tak jest Zapraszam was, ja Zapraszam was Obok mnie parę niuń się kręci Lecz nie czuję bym na dłuższy okres był zajęty Myślę o tej idealnej wciąż Czasem myślę, wiesz kochanie, może Ty ze mną razem znikniesz? Chciałbym zatrzymać czas kiedy patrzę na nią Zatrzymać świat który chce na chwilę kraść [Zwrotka 3: Ras] Budzisz się, chcesz być wszędzie, nie tutaj Widzisz, że rżniesz głupa i tak pewnie nie słucha Może ktoś jeszcze zapuka I tak nie wierzysz w miłość, nie jesteś tak głupia Czysty biznes jak rozwód starych Związek nieskomplikowany, jesteście po prostu sami Nawet nie zbierasz w zdanie słów porozrzucanych Nie podpalasz się, to musi się po prostu spalić Słyszysz w głowie, że Ale nie wierzysz jej Powiedz, gdzie ona jest Przestań kłamać Ment Niektórzy mają schizy z winy love A my jointy i płyty winylowe