Puzzel - 100g (szyja) lyrics

Published

0 221 0

Puzzel - 100g (szyja) lyrics

[Refren] Szyja! moja ekipa wbija w PR Dwie flaszki w spodniach to chyba żadna zbrodnia Szyja! po prostu świnia, pijak Jeszcze raz do dna, wszystkie szkła 100g [Zwrotka 1] Miasto nocą oferuje wiele atrakcji W radiu Vanessa Paradis, żule w taxi Ze mną moje ziomy, działam nawalony Świat przez denko butelek jak Działa Nawarony Ból wątroby, ledwo zipie serce Wątpię czy ktokolwiek chciałby ode mnie nerkę Ta noc jak żadna inna, będzie szampańska Taranem przez osiedle jak Ilona Felicjańska Nie jestem święty, błądzić rzeczą ludzką Kolejny dzień Rendez-vous z wódką Za urwany film nic innego Oskar Jak u kacapów na lotnisku Iza Trojanowska To nie dla lumpów, którzy nie trzymają moczu Jak spirytus - czysty przekaz z Białegostoku W tym stanie przypominam Patricka Batemana Stop! Możesz przeczytać mi moje prawa [Refren] [Zwrotka 2] Na żywo, pieprzony bigos Olimpijskie tempo, pijacki bełkot Zatańczysz ze mną, póki idę prosto Może być ostro, pozwy o ojcostwo Z abstynentem mam tyle wspólnego co z ministrantem Znasz to jak mantrę, kant za kantem Bywam nieobliczalny, lekko narowisty Na podłogę lecą szkła, strzelam do pianisty Czuję się nie swój, nie ma to tamto Kiedy niebezpiecznie spada we krwi poziom alko Hotel pęka w szwach, od pięści dziury w ścianach Całę życie z wariatami, ekipa pijana Zbierałem podwiązki, rozbijałem związki Byłem tym typem, co w głowach im mącił Wódka na trzy palce w szklance, rzucone kości Do drinków kruszę lód, lód twojej pewności Ona jest jak kobieta, poznasz ją ustami Pamiętaj jedno dzieciak - nigdy nie pij z kurwami W t-shircie Chodź Na Hotel to może być trudne Gdy gole na wyjeździe liczą się podwójnie [Refren] [Zwrotka 3] Kto rano wstaje, ten w szyje daje I niema tego złego, swój pozna swego Karniak, sznaps, seta, kielon, lufa Każdy już miękki jak masło w upał Polska i wódka, wódka i Polska Świat się wokół zmienia to zawsze constans Jesteś jak dziecko kiedy polewa Pihu Dziecko zatrzaśnięte w lodówce na śmietniku Zimna butelka z ręki do ręki krąży Moczymordy nigdy matki w ciąży Chlejesz sporo mała, ale jesteś krótko stażem Skończysz pod stołem albo pod gospodarzem Upić się na amen, bez policji kłopotów Trzymam się tej myśli jak pijany płotu W sztosie nie zasnę, nienawidzę stanu Kiedy nie pomaga nic liczenie baranów [Refren]

You need to sign in for commenting.
No comments yet.