Chyba jestem ALT, bo nie jestem kwiat A obok, między sercem i głową, mną, a Veną Między ciszą i rozmową, robiąc dzienne i tworząc Siedzę na konfie obok, a jednocześnie przemierzam kosmos Spójrz, jaka piękna lega w środku tego hera Ty tego nie widzisz, mówisz, że potrzebuję pomocy Zbyt często tak jest i przez to jest tak Że choć bardzo tego chcę, Wena nie widzi żadnych zmian Bo znów wybieram granie sam na sam ze sobą I choć z klanem, to jakbym przez serwer szedł sam samotną drogą A Altersi nie mają mi nie za złe Zdarza się fałszywy klanowicz, ale oni są nieważni Kwiaty także nie mają mi nic za złe Nawet gdy czasem na nich wrzasnę, zawsze mówią nieprawdę Nie układaj regulaminów, to uświadczysz Syberii Chowam coś w sobie, czego nie uwolnię Mniej wiesz o Psychu, to śpisz spokojniej Są chwile, w których chcesz być sam Nieważne ilu naokoło graczy Tylko Ty i Twój jednoosobowy klan Bo ten większy czasem chcesz opuścić x2 Z tęczy w czerń, gdzie Budda oświetla drogę Zgubiłem klan i odnaleźć go nie mogłem Orchidea wydała się nagle taka obca Taka pusta, chłodna, dla Psycha nieistotna Chciałem wystraszyć kwiaty, zabić Łozaców, ożywić TS I groziłem kwiecistym też Że wzrokiem je przebiję i zamienię w deszcz Aby zmył zaschnięty strup wspomnień i spłynął po mnie Gdy w Ithan zapalasz świeczkę, dobrze wiesz, że Żaden klan na tym serwerze nie jest wieczny A klan to taka straszna trwoga Kiedy zostają tylko postacie, po tak wielu graczach Żal jest chyba bardziej ciężkostrawny od legi Trawisz go samotnie, chcąc by było tak jak dawniej A dawne klany przepadły, odbijają się echem Tych wszystkich chatów z waszym wspólnym dialogiem Urwanym jak hejnał tak po prostu I czasem tak po prostu chciałbyś tę grę zostawić I być tam z nimi, jeśli nie mogą być z nami Bezsilność tak chce, ale lepiej zrób coś dla nich Te myśli są złe, więc w sobie je zabij Więc w sobie je zabij Są chwile, w których chcesz być sam Nieważne ilu naokoło graczy Tylko Ty i Twój jednoosobowy klan Bo ten większy czasem chcesz opuścić x4