Pork Pores Porkinson - Ludzkie Zoo lyrics

Published

0 137 0

Pork Pores Porkinson - Ludzkie Zoo lyrics

[Hook] Świat to pierdolona klatka, w środku tętni ludzkie zoo Pieprzona pułapka, muszę uciec stąd Choćby w klapkach, co dzień mówię: "rzucę to" To moja matnia, coś mi mówi: "rusz dupskiem, ziom" Świat to klatka, w środku tętni ludzkie zoo Pieprzona pułapka, muszę uciec stąd Choćby w klapkach, co dzień mówię: "rzucę to" To moja matnia, coś mi mówi: "rusz dupskiem, ziom" [Verse 1] Tak, jestem świnią, bo co? Bo dbam o własne koryto Każdy z Was dziś robi to, taki czas, non capisco Wykolejeni przez Bico, przesiały nas przez to sito Dając nam ryje, rogi i kły, a zamiast stóp kopyto Włączam TV, widzę małpę, myślę: "pokpił Darwin sprawę" Żadna z małp nie zachowuje się jak Kain i Abel Patrzę w to okno z prawej, widzę ludzi z góry nawet Idą stadem, plują jadem, prawdziwe Animal Planet Więc wychodzę, buty, drzwi, winda, jadę na parter W windzie pierdolony ścisk jakbym zwiedzał Dżakartę Słońce wali w pysk, wokół krążą sępy i hieny Co przyjmą od Ciebie puszki, butelki i PLNy Dalej pracują mrówki na dom jak pszczoły dla królowej Co działają na to zoo tak jak koło zamachowe Odróżniaj kruki od wron już od szkoły zawodowej Wiedza przynosi plon, niewiedza.. [Hook] [Verse 2] Siedzę w aucie no i patrzę na rekiny finansjery Gdzie im się mieszczą w tych betach te drabiny ich kariery Przez labirynt zoo ich felgi zbrojone w Pirelli Wiozą im dupy ich goryli i kochanek wiernych Faceci to psy na baby tak jak cykają cykady Obok nich wiją się an*lkondy i oralgutany Oralgutany, chwytne ręce, w gębie fach pewny A w żołądku noszą cały pierdolony bank s**my Siedzę w klubach, te barowe ćmy z alko Wróżę darmowe bzykanko Ci, nie muszę być cyganką Dalej foki i łasice, modliszki i gazele Chcą to zrobić dziś z ogierem, na co dzień lubią walenie A Ty koleżko opowiadając swe pół życia desperatkom Uważaj na papugi, bo to jakbyś krzyczał przez megafon Życie nie Sheraton, choć często pierzesz dywany Bo tu jesteś aligator albo będziesz w ślad dymany [Hook] [Verse 3] Dzwoni ziomek, znów dał dupy, więc ciągle się wkurwia Tu niektórzy są jak muchy, wciąż ich ciągnie do gówna Innych wciągnie ta dżungla, ale skończą jak barany Bo najbardziej z wszystkich zwierząt należy bać się tych nieznanych Znajomek to ślimak, ma na plecach cały dom Żona się innym wypina, trzymaj się z dala od flądr Z dala od mątw, ich klątw, inny znajomek to [?] I mami Cię wciąż, nie ufaj mu, nie bądź dzięcioł Nie łykaj jak pelikan w to co mówią Ci sentencją Bo lisy, wilki i tygrysy co dzień polują na mięso Za pensją biegają na co dzień nie tylko szczury Ale najczęściej widzę właśnie ich ryje i ich pazury Dziś patrzę w górę jak ornitolog, jak wolny kolo Gdybym miał skrzydła opuściłbym ten zbiornik z florą Patrzę na te mordy wkoło co jak setki ogniw tworzą Moje zoo, kocham je, więc zostanę razem z Tobą Patrzę w górę jak ornitolog, jak wolny kolo Gdybym miał skrzydła opuściłbym ten zbiornik z florą Lecz patrzę na te mordy wkoło co jak setki ogniw tworzą Moje zoo, kocham je, więc zostanę razem z Tobą [Tekst - Rap Genius Polska]

You need to sign in for commenting.
No comments yet.