[Refren: Juras] Przestań się bujać jak pierdolony Rezus Jak będziesz dalej huczał dostaniesz baty By kochać bliźnich nauczał pan Jezus Ale czasami po prostu nie da rady [Zwrotka 1: Juras] Sobotni wieczór, wbijam na domówkę Gra muzyka, dziewczyny tańczą, pijemy wódkę Śmiejemy się, bawimy, kochamy młode życie Gdy nagle okazuje się, że kończy nam się picie Ja jestem najtrzeźwiejszy, więc biorę brata swego Zbieramy zamówienia i idziemy do nocnego Jesteśmy w środku, gdy trzaskają drzwi I wchodzi do sklepu jakiś pojebany typ [Refren: Juras] [Zwrotka 2: Juras] Stoimy w kolejce, a ten cham nam ubliża Wyzywa od najgorszych, próbuje nas poniżać My patrzymy na siebie i wybuchamy śmiechem Nie po chrześcijańsku przecież jest reagować gniewem Odwracam się do niego i mówię kulturalnie Przestań zachowywać się wobec nas wulgarnie Nie chcemy awantury, więc po co ten cały syf On idzie do mnie wrzeszcząc, że zaraz wyjebie mi [Refren: Juras] [Zwrotka 3: Juras] Pytam się przerażonego sprzedawcy Czy ma czekoladki Tiki-taki albo Kasztanki Sprzedawca mówi, że na sztuki ma tylko Michałki Kupuję trzy i staram się uniknąć głupiej walki Mówię do brata: Michał, daj mu Michałka na pogodzenie Może rozładuje tym ciśnienie Michał bierze czekoladkę i ze śmiechu się krztusi A ten zjebany łeb zaczyna mego brata dusić [Refren: Juras] [Zwrotka 4: Juras] W obronie brata mój szybki atak Spada jak topór kata Biję seriami z siłą wariata Cham na glebę pada, ja na klacie mu siadam Oprawiam go pięściami i łokciami poprawiam Bezsensowna krwawa jatka, chora jazda Wpierdol na życzenie, z ryja miazga Ja dłonie mam czerwone, jakbym zarzynał świniaka On czołga się do wyjścia jak pies na czworaka [Refren: Juras]