Plankton - Jak To Było... lyrics

Published

0 137 0

Plankton - Jak To Było... lyrics

[Refren x2] Klaszcz w ręce, nuć piosenkę Możemy robić to całą noc Rusz tyłeczkiem, podnieś pięść Dziś liczy się dobra zabawa nie sos [Zwrotka 1] Dziś to my będziemy kręcić tą bibką Nie trzeba nam typów z niedopaloną frytką Czy zbyt szybko chcę zająć się twoją cipką? Rybko powiedz tylko czego pragniesz zrobię wszystko Wpierw potańcujemy jak w „Wirującym seksie” Pijani życiem kochajmy się w najlepsze Niewinne pieszczoty zaczynają igraszki Nie zabraknie frykasów i dobrej flaszki Miłe zapaszki nie żadne wynalazki Jesteś gotowa? to zrzuć zbędne fatałaszki Spadaj mała to obrazki tylko dla dorosłych Jeszcze cycki ci nie urosły ups Sobą być nie każdy potrafi Nie musisz chlać i ćpać by dobrze się bawić Pokaż, że jesteś gorętsza od lawy Magia w nas jeśli jesteś ciekawy ziom E-e-e-entuzjazm sprawił to Ty znasz tajemnicę, kwiatuszku daj mi rączkę Chcę się delektować twoim pączkiem jak hajem Na twój widok serce mi staje Przy tobie grudzień staje się majem Kotku dziś to wiem nic mi się nie zdaje Nie opowiadam bajek, dla mnie super Zakochałem się w twojej pupie ooo To co mówię komuś wyda się głupie A my pod kołderką pożegnamy nudę Tak właśnie lubię od rana do nocy Bieg wydarzeń sam się toczy Spójrz mi w oczy marzysz o tym? Zrób to czule ssij po same kule pij Tak jak lubisz kochanie Szybki seks przed śniadaniem To właśnie pożądanie Dzięki niemu matka natura męki nasze skraca Czym prędzej wracaj do mnie po szkole Zrobimy to na stole, na pieska od boku W szoku? czujesz wilgoć w kroku? Mam wolne lokum i znam sztuczek kilka Elo kotku sprawdź Wilka [Refren x2] [Zwrotka 2] Nie lubię pszczółek co ciągle się blokują Hukną parę lufek i dopiero się luzują Ona da mi siebie jak zobaczy w górach mewę Może ci pasuje, ja to się wiatruję Najpierw konsumuję później to smakuję Nadal jest radośnie chętnie popróbuję U mnie jest wróbelek, u ciebie muszelka Cały ekwipunek do zabawy w berka Piękne twe bioderka, pyszna też dupeczka Prawa lewa mmm brodaweczka Twoja buzia śliczna uroczo mi się śmieję Wiesz dokładnie co tutaj się dzieje Szkitę mi zadziera, łapie mnie cholera Takie fajnie mięso nie widzę takich często Co to będzie teraz czy będzie tak jak nieraz Czy to przejdzie bokiem czy ja usnę z szokiem Ale nie (nie) do wyjścia idę ja (ja), ona obok mnie Zacznę od kostki później, krawędź łydki By się właśnie dostać do twej mokrej cipki Pod kolanem chwila udem jeszcze prosto Już chwilę będziesz mi się biła Poranna kawka uśmiech, a nie czkawka Wszystkie te chwile nie jeden dla nich żyje [Reren x2] [Zwrotka 3] Odróżniam perły, kotki i lisice Swoją kobietę ja kocham nad życie Tylko natura, nie sylikon cyce To była Baśka, jarała się twym bicem Pamiętasz bracie tak bywało w scenie Wiła się szybko na nieznany teren Straciła cnotę kiedy sama nie wie Lekkie prowadzenie jej styl ukochany Samochody szybkie, złote kajdany W domu trójka dzieci, a ojciec nieznany Z życia sprawozdanie ona sobie to zawdzięcza Inna nie czekała i znalazła męża Silnie wzrok wytężam widzę smukłe nóżki W barwach rasta zestawione ciuszki Dekolt aż się prosi by wyjść na światło dzienne Rozpuszczone włosy, zdejmuje sukienkę [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]

You need to sign in for commenting.
No comments yet.