Penx - Abstrackt lyrics

Published

0 188 0

Penx - Abstrackt lyrics

[Zwrotka 1: Penx] Ziom, moje sto linii jest pro bo zawsze prostolinijny Sobie rozkminisz na sto pro Chuj mnie czy ktoś ci tam podchodzi inny Przechodzę siebie to krótka piłka i znowu tu kurwa boją się śmiecie Trudny w chuj jestem, więc zrozum wreszcie Że nikt mnie jeszcze tutaj nie przeszedł, ta Jebane szlaufy, po przejściach, odbiór, krótka piłka Koszą te hajsy stawiając warunki, im te jebane psy ogrodnika Sama nie weźmie to musisz jej dać Na chatę ją weźmiesz, no to ci da Też lubi mecze i spytać nietrudno I pyta frajera ile ma aut (Ile ma aut?) Tyle ma aut, że jakby pojechał po rajtach ci srogo I on by ci patrzył na nogi To by rozkminił jeszcze, że puszczasz mu oko Frajerzy kurwa jebani tak, do poświęceń są skorzy Muszą założyć siatę tym szmatom tutaj Zwłaszcza przed zakupami sponsorzy Taka wstawka o dziwkach, tak se zacząłem jakoś Jesteś taka, słuchasz, nadzieja, że skończysz marnie szmato Pytasz o szluga, dla ciebie nie ma szans Trzeba pojebać palenie, nadzieję cię na pal Nadzieja umiera ostatnia, a jeśli on teraz jest twoją nadzieją No to bądź pewna że będę strzelał, a ciebie zabiję tu pierwszą na serio Ty może zamiast kutasa liźnij trochę języka Już wytłumaczę co to oznacza bo faza zryta Ken i Barbie krótka historia i weź i zgadnij Barbie ma Kena i tera myśli, że coś potrafi A Ken ma Barbie potrafi być w barze tylko Hajsem ją karmi i kłamstwem by chuja wbić w blazę szybko Ty robisz wielkie oczy, ta, to nie Big Brother dziwko Jest mi naprawdę przykro, że tak ci jadę wszystko To nie jest proste, ogarnij fazę bo to nie koniec Frajer sra hajsem pyta "kurwa znowu miała co jeść" Rozłożę pancze bo pewnie się jarasz typie liniami jak sam skurwysyn Skończy się numer to mi zarzucisz, że każdy panczlajn jest znowu o niczym Ken ma Barbie, a miłość umiera w bólach Rozkładam Barbie na dwie sylaby, wychodzi być w barze kurwa Ostatnio ćwiczą formę, łatwo, szybko, pojmiesz zarys Ken tak dojebał łapy, zaczęła mu mówić "Barry" Zdania przeczące, zaprzeczeniem jest can't Wszystko ukartowane, aż napawa mnie wstręt Ty weź też nie zaprzeczaj typie, że fajnie tak Ona się sypie i to go buduje, as w rękawie, to MasterCard Właśnie tak, cofnij sobie zwrotkę i fazkę sprawdź Poduczyłeś się angola, weź nie pierdol, daj, że like To niezłe loty typie, tego scena kurwa nie ma Swag posypany, a ja skaczę z tematu na temat I zmieniam się w łowcę, a ile znowu chcą za mnie Wbijam na banie te linie, co chwilę nie lecę w kulki, jak Paul Hunter, Zostanę onkologiem, nie bo chyba zbyt złośliwy Walczą ze śmiercią przede mną, oglądam wypociny Jestem przeciwieństwem raka, każdy dobrze wie Pokażę im gdzie zimują, nigdy już nie cofnę się Szmal tu się liczy, a ja go pilnuję jak oka w głowie ty tutaj Bielecki To Abstrackt, będę bronił tytułu choć czasem kurwa los bywa nieszczęsny Do Los Angeles, bo zejdę na ziemię, jak ten przechuj, Kapitan Wrona Do życia jest przecież potrzebny kapitał więc muszę tu teraz ogarnąć te koła Oczy otwarte na świat, widzę to samo, spójrz Jak chcecie uciąć drzemkę muszę chwycić za nóż A przecież weekend przyjdzie, plany, no kurwa cóż Za dwieście nie popłynę tak jak jebany tchórz Się bawię grubo wciąż walę w szyję i spoko kurwa Zerwałem z wódą, też fazę wyjeb, choć czasem piję , a to rozwódka Się na rewirze tu zjawię, trudno się wyrwać ciężko jest stąd przecież Typie powrót na stare śmieci, a nikt tu śmieciem nie jest Kurwy z bogatych domów wszystko tak łatwo mają Są na przegranej i tak stary da za wygraną Chciałbym mieć pewność jeszcze kurwa, że będzie dobrze W sumie jest choć rzadko bardzo, tutaj postępuję mądrze Jak zapytają się mnie czy chciałbym to wszystko mieć Chciałbym się ubrać, mieszkać i kurwa mieć co jesć Za hajs z rapu linie rozkmiń bo są fajnie Ubieram to w słowa, nie omieszkam, raperów jest pod dostatkiem Co mam jeszcze nawinać, o czym mam jeszcze nawinąć Może znów jakiś pancz zdziro, bo kurwa mało ich było Wiem co nawinę, chcesz kozak linię? Nie pytaj o co cho bo wyjaśnię to za chwilę Tede, Te-Tris, Bezczel, Pono, Sobota, Sitek TomB, Białas, Muflon, Wena, Bu, Solar, Eripe Peja, Ostry, Fokus, Fu no i Filipek Bazi, Kojot, Penx, Adma, Słoń i Felipe Rahim, Kobra, Buczer, V, Włodi no i Siwers Zeus, Paluch, Uszer, Zygson no i kurwa Ewa Muller Ma**ey, Szad Pork, skończę to nim doba minie Hase, Hukos, Bonson, Eldo, Quebonafide To taki eksperyment, co, znam kurwa rynek? To taki zabieg śmieciu skoro lubisz słuchać ksywek Dobra wracam typie bo tu w końcu będę rządził W necie piszą "Rudy, Rudy, Rudy konsumentem w związku", Gówno prawda bo znów to nagram, no bo ja nie trafiam tu w słaby gust Konsument w związku, w hasz zjadam hasz no bo nie puszczam tej pary z ust Chcesz się nakręcić na coś to przestań się filmować Szukasz w ludziach oparciach, nie wiesz co im siedzi w głowach Zrób dwie rzeczy na raz może weź i zobacz Taka polityka byłem ponad lewitował Nie będę prawił morałów no bo nic to nie zmienia Wygranie życia dla mnie to nagroda pocieszenia Ta, strach się bać, a mnie się lękną fobie Właśnie tak, łatwiej jest uklęknąć sobie Mam cel patrz, gardzę tak często Bogiem Ale ja obrałem w chuj ciężką drogę I giniesz zaraz kurwa naładuję karabiny A jak myślisz pokojowo - wypierdalaj na housekeeping, Patrzę przed siebie stawiam się w ogniu jak masz problem Mówię za siebie nie tylko wtedy gdy odwracam głowę [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]

You need to sign in for commenting.
No comments yet.